Ostatnio napisałam o najbardziej znanym na Półwyspie Reykajnes kolorowym polu geotermalnym Seltún, ale nie tak daleko od niego znajduje się jeszcze jedno – Gunnuhver – które ostatnio było naszym celem podróży. Jednak tuż obok dymiącej ziemi znajdują się również inne ciekawe atrakcje geoturystyczne, których nie mogliśmy pominąć. Zapraszamy na przejażdżkę po zachodniej części Półwyspu Reykjanes.
Korzystając z ładnej pogody, mobilizujemy się, wsiadamy do auta i jedziemy przed siebie. Raz na północ (ostatnio po raz pierwszy dotarliśmy nad wodospad Glanni), a raz na południe, a tym razem pojechaliśmy na południowy zachód, nad wybrzeże Półwyspu Reykjanes.
Półwysep Reykjanes jest obfitującym regionem w geoturystyczne atrakcje, które można objechać w jeden dzień (przynajmniej te najbardziej znane). Najłatwiej oczywiście wynajętym samochodem, ale jest też wiele biur turystycznych, które mają w swojej ofercie wycieczki na Reykjanes. Kiedyś i my na taką się wybraliśmy i była ona dla nas pierwszym zapoznaniem się ze skarbami tego półwyspu.
Filmy o podróżach i życiu w Islandii znajdziesz tutaj: Subskrybuj
Lubimy się włóczyć, wracać do tych samych miejsc i odkrywać je na nowo. I tak było z naszą ostatnią wycieczką na Półwysep Reykjanes, który dosyć dobrze znamy, bo chyba najczęściej na niego jeździmy. Jezioro Kleifarvatn, Krýsuvík, Helgafell czy Błękitna Laguna właśnie tam się znajdują. Tym razem pojechaliśmy na zachodnie wybrzeże, a za cel obraliśmy sobie Gunnuhver, Valahnúkur, a wcześniej jeszcze most międzykontynentalny Miðlína.
Spacer między kontynentami – Miðlína
Na Islandii raz spacerujesz po Europie, a raz po Ameryce. Oczywiście chodzi tu o płyty tektoniczne – Północnoamerykańską i Euroazjatycją. Najpopularniejszym miejscem, aby zobaczyć je na powierzchni ziemi na Islandii, jest oczywiście Park Narodowy Thingvellir, ale te same płyty zobaczyć można również nad wybrzeżem na Reykjanes. W pewnym miejscu został zbudowany piętnastometrowy most, który łączy dwie płyty, a pod nim znajduje się mnóstwo piachu. Zresztą nie tylko pod nim, ale w ogóle dużo go jest dookoła i szybko stał się on ulubioną piaskownicą Kajetanka. Na Islandii tak jest, że to właśnie takie miejsca są najlepszymi placami zabaw dla dzieci. A poza tym dookoła są tylko kolejne warstwy olbrzymich pól lawowych. Najmłodsze są z 1240 roku.
Kajetan nie chciał wracać, ponieważ oprócz dobrej zabawy, poznał też młodszą o kilka miesięcy dziewczynkę, Nelę. Bardzo mu się spodobała i możemy uznać, że było to jego pierwsze zauroczenie. Może jeszcze się kiedyś spotkają?
Gunnuhver
Gunnuhver to nazwa, która określa geotermalny obszar znajdujący się na południowo-zachodnim koniuszku Półwyspu Reykjanes nieopodal drogi numer 425. Z Reykjaviku jest to godzina jazdy samochodem, z Keflaviku, gdzie znajduje się lotnisko, 25 minut, a z pobliskiego Grindaviku 15 minut.
Zobaczysz tutaj fumarole, otwory, przez które wydobywa się para wodna, baseny błotne i żółtą od siarkowych osadów ziemię. Pamiętam, jak byłam tutaj pierwszy raz i wiał wtedy bardzo silny wiatr. Ziemskie ekshalacje w postaci gęstych i mlecznych chmur leciały na mnie, a ja ledwo widziałam drewnianą kładkę. Było tak przez moment, ale wystarczyło, abym została lekko wytrącona z równowagi. Dobrze o tym pamiętałam, kiedy ostatnio spacerowaliśmy tutaj z Kajetanem. Jest to dosyć niebezpieczny teren, nie tylko ze względu na opary, ale gorącą ziemię, która fuka.
Tak naprawdę w każdej chwili ten teren może stać się bardziej aktywny. I tak czasem się tu zdarza. Na przykład ponad dziesięć lat temu, kiedy platforma widokowa została wchłonięta przez gotujące się i wybuchające błoto. Dziś resztki tej platformy można zobaczyć z nowego poprowadzonej tutaj kładki. Kilka lat później ponownie w Gunnuhver zrobiło się bardziej niebezpiecznie, kiedy błotniste źródła zaczęły gwałtownie wyrzucać w górę do nieba wrzącą glinę z wodą.

Zniszczona platforma widokowa
Trzeba trzymać się wyznaczonej ścieżki, czyli drewnianej kładki, która jest trochę podobna do tej w Seltún. Choć naprawdę chciałoby się czasem zejść na tę kolorową ziemię i być bliżej wyziewów wulkanicznych. Nie rób tego, to jest naprawdę niebezpieczne! Przypominają o tym nie tylko liczne tablice, które zostały zainstalowane na tym wielkim polu geotermalnym, ale również resztki po wspomnianej platformie widokowej, które właśnie w tym celu zostały tutaj pozostawione.

Początek trasy z parkingu

Pierwsze ostrzeżenie

Parking

Po kilku krokach…

Kolejne ostrzeżenie
Zaparkowaliśmy samochód i weszliśmy na szeroką żwirową ścieżkę. Po kilkudziesięciu metrach znaleźliśmy się na drewnianej kładce. Oprócz nas była też para Islandczyków, którym zrobiłam pamiątkową fotografię. Dla mieszkańców Islandii takie krajobrazy są codziennością, a dodatkowo często są całkiem łatwo osiągalne. Jednak za każdym razem, kiedy mijamy ich przy różnych atrakcjach turystycznych, to widzimy, że ich zachwyty nad tymi cudami natury się nie kończą.

Pierwsza platforma widokowa

Wyziewy wulkaniczne z perspektywy

Osady siarki

Rozpłakany Kajetan, bo chciał chodzić sam, a było to niebezpieczne.
Legenda o Guðrún Önundardóttir
Według islandzkiej legendy, która została opisana przez Þjóðsögura Jónsa Árnasonara, w tym miejscu można spotkać ducha złej kobiety, która miała na imię Guðrún Önundardóttir (w skrócie Gunna), od której to wielkie pole geotermalne wzięło nazwę.
Dawno temu, na początku XVIII wieku niedaleko miejscowości Sandgerði mieszkała kobieta o imieniu Guðrún. Miasteczko to należało do prawnika Vilhjálmur Jónsson, któremu kobieta była winna zapłaty (prawdopodobnie) za czynsz. Jednak była biedna i nie była w stanie go spłacić. W końcu Vilhjálmur zabrał jej jedyną wartościową rzecz, a mianowicie kociołek do gotowania. Zrozpaczona i wściekła Guðrún zaczęła mężczyźnie grozić. Wkrótce Gunna zmarła, a na jej pogrzebie był obecny Vilhjálmur, który niedługo po niej również dołączył do świata zmarłych. Jego ciało zostało przeniesione go kaplicy w Kirkjuból, a pastor Útskálar miał je pilnować. Wierzono, że to Gunna zabiła Vilhjálmur, która specjalnie po to miała powrócić żywych. Następnie zmarła żona Vilhjálmur, a za jej śmierć obwiniono oczywiście Gunnę, która ponownie miała wróciłć na Ziemię, by dokonać zabójstwa. Te wydarzenia spowodowały, że mieszkańcy ze strachu przed Guðrún zaczęli odchodzić od zmysłów. Wreszcie poproszono pastora Eiríkura, by pomógł w unicestwieniu złego ducha. Wręczył on posłańcom kłębek wełny, którego luźny koniuszek miała chwycić Gunna, a następnie resztę włóczki mieszkańcy miasteczka mieli wrzucić tam, gdzie nie wyrządzi ona już nikomu krzywdy i tym samym zazna spokoju. I ten kłębek wełny został wrzucony do jednego z błotnych źródeł w Reykjanes. Niektórzy w tych gęstych oparach Gunnuhver wciąż dopatrują się ducha zrozpaczonej Guðrún, a poza tym wersji tej legendy jest więcej. 🙂
Reykjanesviti i Valahnúkur
Niedaleko Gunnuhver, kilka kilometrów w stronę oceanu, znajduje się latarnia morska, która jest najstarszą stojącą dziś nad wybrzeżem na Islandii. Została ona zapalona 20 marca 1908 roku i mierzy 20 metrów wysokości. Przy latarni znajduje się dom jej opiekuna, który został wybudowany w 1947 roku. Natomiast pierwsza latarnia morska na Islandii została wybudowana na pobliskim wzgórzu Valahnúkur, jednak dziś już prawie nie ma po niej śladu. Można o niej przeczytać na tablicy informacyjnej u podnóża wzniesienia, które jest kolejną atrakcją tej okolicy.
Imponujące wzgórze Valahnúkur jest zbudowane ze stwardniałego pyłu wulkanicznego, czyli tufu, bazaltowej lawy poduszkowej oraz brekcji i powstało ono podczas jednej erupcji. Wzgórze pokazuje różne etapy erupcji, także dla studentów geologii jest doskonałym przykładem. Formy tufowe powstają podczas erupcji eksplozywnych, a lawa poduszkowa wtedy, kiedy lawa przepływa pod wodą, czyż nie brzmi to fascynująco?

Valahnúkur

Parking przy Valahnúkur

Valahnúkur

Formacje skalne
Na parkingu przy Valahnúkur znajduje się posąg wymarłego gatunku ptaka alki. Ostatnie dwa zostały zamordowane w połowie XIX wieku na pobliskiej wyspie Eldey, którą widać na wprost z parkinku.

Alki

Eldey
Tutaj znajduje się fajny teren do penetrowania pola lawowego. Jest wyznaczony szlak z drewnianymi pachołkami z kolorowymi końcówkami, które zostały przymocowane do ziemi. Tym razem nie udaliśmy się na dalszy spacer, bo Kajetanek uznał, że to najwyższa pora wracać do domu. Niemniej jednak tę popołudniową wycieczkę klasyfikujemy do super udanych!

Szlak na pola lawowe

Następnym razem to miejsce będzie naszym celem

Droga przez pole lawowe…