Jesteś w ciąży i zaczęłaś myśleć o wyprawce? A może już wpadłaś w szaleńcze zakupy? Temat ten jest mi bardzo bliski, ponieważ jeszcze kilka miesięcy temu (no dobra, prawie rok temu!), byłam na twoim miejscu. Wówczas zrobiłam największe zakupy w swoim życiu i niestety część z nich okazała się pomyłką. W tym wpisie nie mówię ci, czego masz nie kupować, ale co nam kompletnie się nie sprawdziło.
I. ŁÓŻECZKO CHICCO NEXT2ME
Wiedziałam, że od początku będziemy spać w jednej sypialni (tutaj kompletnie nie rozumiem, jak można odstawiać noworodka do osobnej sypialni?!), tylko nie do końca byłam pewna, na jakie łóżeczko się zdecydować. Po długich poszukiwaniach i czytaniu wielu opinii razem z mężem zdecydowaliśmy się na łóżeczko dostawiane do dużego łoża rodziców.
Zalet jest wiele. Po pierwsze zarówno rodzice, jak i bobas mają swoją przestrzeń, więc wszystkim jest wygodnie. Po drugie, kiedy dziecko zaczyna płakać, mama nie musi wstawać (co często po porodzie jest olbrzymim wysiłkiem) do niego, bo ma go pod ręką. Po trzecie łóżeczko naprawdę jest dobrze wykonane i świetnie spełnia swoją funkcję. Dodatkowo ładnie wygląda, jest lekkie, łatwe w montażu i nic tylko kupować.
ALE…
okazało się, że nasz noworodek jest nieodkładalny i za żadne skarby nie chciał spać w swoim łóżeczku. Skończyło się na tym, że kilkaset złotych wydaliśmy bez sensu. Kajtuś praktycznie od początku śpi w naszym łóżku, razem z nami i szybko zrozumiałam, że jest to najpiękniejsza rzecz na świecie! Zapytacie – “A nie baliście się mu krzywdy zrobić???” – odpowiadamy: NIE. Nasze instynkty rodzicielskie od pierwszych chwil po narodzinach syna, działają na najwyższych obrotach i nigdy nie doprowadziliśmy do niebezpiecznej sytuacji. Co więcej, moja położna(!) poleciła nam, aby dzidziuś spał obok nas. Wytłumaczyła, że on wcale nie potrzebuje idealnego łóżeczka, tylko bliskości rodziców, której nawet Chicco Next2me nie potrafi zapewnić.
II. KURA BABCI DANY
Długie godziny spędziłam na stronie sklepu La Millou. Zrobiłam u nich niemałe zakupy, a najważniejszym i największym hitem miała być kura babci Dany, czyli poduszka do karmienia. W pierwszych trzech tygodniach sprawdzała się całkiem nieźle, chociaż i tak musiałam obkładać się innymi dookoła. Natomiast w czwartym tygodniu życia Kajtusia, pojechaliśmy z mężem do dużego sklepu z akcesoriami dla dzieci i kupiliśmy inną poduszkę. Wybraliśmy Doomoo breastfeeding pillow, którą używamy do dzisiaj i sprawdza nam się o niebo lepiej, chociaż idealna też nie jest. Kura babci Dany została fajną ozdobą na kanapie.
III. KOKON NIEMOWLĘCY
Ile ludzi, tyle opinii i długo nie mogłam się zdecydować – kupić czy nie. Wreszcie zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że czegoś dziecku żałuję i… kupiłam. Wybrałam kokon ze sklepu Coco Bird w fikuśnym zielonym kolorze z dinozaurami. Jakość bardzo dobra, wizualnie śliczny, ale… w zasadzie w ogóle nam się on nie przydał. Może na początku odrobinę, jednak na siłę, bo bez tego gadżetu w zupełności byśmy sobie poradzili. Przez kilka pierwszych nocy kokon z Kajtkiem lądował w naszym łóżku i tak razem spaliśmy, ale szybko stało się to dla nas niewygodne. Teraz kokon leży nam na podłodze w salonie, bardziej jako zabawka dla Kajtka. Czasem robi za łódkę, a czasem za dodatkowy dywanik.
IV. SMOCZKI
Nie mam pojęcia, dlaczego kupiłam smoczki, skoro od początku nie byłam do nich przekonana. Kiedy urodził się Kajetan, byłam pierwsza, która mówiła, żeby ich mu nie podawać. Miałam mieszane uczucia, które szybko potwierdziła mi moja ukochana położna. Smoczki to zuo. Chociaż był jeden raz, kiedy tak z ciekawości chcieliśmy zobaczyć reakcję Kajetana na smoka. Wcisnęliśmy mu go do dzióbka i wiecie, jaka była jego reakcja? Krzyk, płacz, histeria i wielkie zdegustowanie. Smoczki wylądowały w koszu. Zresztą tak naprawdę ich nigdy nie potrzebował. Grzeczny jest, w nocy nigdy nie płakał, całe od początku ładnie przesypia, a kiedy potrzebuje possać, to ma do tego mamę.
V. BUTELKI, PODGRZEWACZ, STERYLIZATOR I SUSZARKA
Kupiłam po kilka butelek najlepszych firm, do tego oczywiście podgrzewacz, sterylizator i suszarkę na butelki. Błam święcie przekonana, że to wszystko bardzo nam się przyda, a okazało się, że praktycznie tych rzeczy nie używaliśmy. Kajtek prawie od początku był karmiony piersią i cały czas miał mamę przy sobie, więc np. żadne odciąganie mleka na potem nie było nam potrzebne. Tylko na początku byliśmy w takiej sytuacji, kiedy musiał być karmiony mlekiem modyfikowanym i wtedy faktycznie butelka się przydawała, ale jedna, a nie… dziesięć? Teraz mi się śmiać chce, co ja wtedy myślałam, ale piszę wam, jak to u nas na prawdę było.
Kupiliśmy kilka antykolkowych butelek Dr. Browna, które nie do końca nam się spodobały oraz butelki Mimijumi, które akurat nas… zachwyciły i aż żal nam się zrobiło, że ich nie potrzebujemy. W sumie obecnie są one używane przez Kajtka, ale raczej do zabawy niż picia (wody). Fenomen tych butelek jest taki, że przypominają one matczyne piersi.
Skoro butelki nam się nie za bardzo przydały, to zarówno podgrzewacz, sterylizator (który błyskawicznie nam się zepsuł), jak i suszarka na butelki też nie.
VI. KOCYK MINKY
Kocyki minky i inne produkty z tego materiału (np. kura babci Dany, kokon niemowlęcy) cieszą się bardzo dużą popularnością i ja też musiałam się przekonać, dlaczego tak jest. Zamówiłam niewielki kocyk niemowlaka z La Millou z bardzo ładnym wzorem, ale szybko okazało się, że był to wydatek niepotrzebny. Podobnie zresztą jak w przypadku bambusowego kocyka wszystkich innych, które są rekomendowane – tak, doskonale wiem dlaczego. U nas najlepiej sprawdził się zwykły, bawełniany kocyk Klämmig z IKEA. Natomiast z dużego koca na łóżko małżeńskie bylibyśmy bardziej zadowoleni, bo faktycznie w dotyku jest super!
VII. ŚPIWORKI I OTULACZE
Kompletnie nie sprawdziły nam się śpiworki niemowlęce. Śpiworek (oczywiście z La Millou), jako produkt sam w sobie jest super. Fajny, dobrze wykonany i jak najbardziej rozumiem jego funkcję, ale my włożyliśmy do niego Kajtka tylko raz (i to na siłę, żeby faktycznie użyć). Dla nas totalny niewypał.
Podobnie z otulaczami. Ciągle słyszałam, jakie one to nie są super pomocne, a w zasadzie ani razu ich nie użyliśmy. Jeden kosztował nas ponad sto złotych (bambusowy i chyba z jakimiś dodatkowymi magicznymi właściwościami, skoro taka wysoka cena za niego) i serio wolałabym za to kupić jakieś fajne zabawki.
VIII. ŚPIOSZKI
Śpioszki z zakrytymi stópkami też nam się nie przydały. W zasadzie od początku hartowaliśmy synka, starając się go nie przegrzewać i dając możliwość oddychania jego skórze. Także Kajko praktycznie od początku spał w lekkich ubrankach i bez skarpetek. Według nas śpioszki tylko krępowały jego ruchy. Zresztą tak fajnie jest się przytulać do jego ciałka!
IX. PODKŁADKA DO WANIENKI
Nie wiem, czy wiecie o czym mówię, ale są takie specjalne wkładki/podkładki do wanienki niemowlęcej, na które kładzie się maluszki, żeby sobie pomóc przy ich kąpieli. Pierwszą kąpiel mieliśmy razem z położną, która powiedziała, że takich gadżetów to ona nie potrzebuje, żeby wykąpać maluszka. I miała stuprocentową rację. To tylko kosztowna zawalidroga. Zresztą, kto by się chciał kłaść na jakimś zimnym plastiku?
X. ZA DUŻO UBRAŃ
Zrobiłam zapas na dwa lata – dramat! Co więcej, większość rzeczy sprowadzałam z Polski do Islandii, a okazało się, że tutaj na miejscu mogę kupić całkiem fajne ubranka. Wkrótce tak właśnie się stało i zaczęłam kupować w naszych sklepach. Wszystko za sprawą dobrych rad koleżanek. Miałam zaopatrzyć się w naprawdę dużą ilość ubrań, bo dziecko tak szybko się brudzi, że nie będę nadążać z praniem. Skończyło się na tym, że Kajtek i tak chodzi w tych ulubionych…
To są nasze największe wyprawkowe niewypały (o hitach będzie niedługo!). Drogie Mateczki! Zanim przystąpicie do zapłaty, zastanówcie się nie dwa, a dwadzieścia razy, czy faktycznie są to niezbędne zakupy. Ja szczerze powiedziawszy, to chciałabym przed swoimi wyprawkowymi zakupami natknąć się na taki krytyczny tekst. Może dzięki niemu zaoszczędziłabym trochę kasy, którą mogłabym wydać na bardziej przydatne rzeczy, jak chociażby… pieluchy!