Złapała nas z Damianem paskudna infekcja – w tym samym momencie i przebiega tak samo agresywnie. Po weekendzie spędznym pod kocem na odpoczynku i leczeniu się domowymi metodami, w poniedziałek, z niepoprawiającym się stanem zdrowia, udaliśmy się po pomoc do naszej przychodni. Jak wygląda wizyta u lekarza rodzinnego w Islandii? Czym się ona różni od tej w Polsce i ile ona kosztuje? I jak islandzcy lekarze traktują polskich pacjentów?
Dla ogólnego rozeznania zacznę od mapki z islandzkimi placówkami opieki zdrowotnej:
Przychodnie zdrowia, w zależności, w którym regionie Islandii się znajdują, różnie się nazywają. W Reykjaviku oraz miasteczkach graniczących ze stolicą są to Heilsugæslan (HH). Pozostałe placówki opieki zdrowotnej to na północy Heilbrigðisstofnun Norðurlands (HSN), na wschodzie Heilbrigðisstofnun Austurlands (HSA), na południu Heilbrigðisstofnun Suðurlands (HSU) oraz na zachodzie Heilbrigðisstofnun Vesturlands (HVE).
Ja, jako mieszkanka Reykjaviku, piszę z punktu widzenia osoby obsługiwanej po pierwsze przez Heilsugæslan, a po drugie tej, do której jesteśmy zapisani, czyli Heilsugæslan Árbær. 😉
W Islandii, tak jak w Polsce, jeżeli mamy potrzebę odwiedzenia lekarza rodzinnego, to udajemy się do swojej przychodni. Różnica jest jednak taka, że w Islandii niekoniecznie przyjmie nas lekarz, tylko… pielęgniarka! Tym samym nie oznacza to, że nie mamy dostępu do lekarza, ale nieraz jest tak, że sama konsultacja z pielęgniarką wystarcza, by pomóc pacjentowi z jego dolegliwością. Pielęgniarka przeprowadza dokładny wywiad medyczny, robi podstawowe badania, wykonuje testy na wirusy/bakterie i wpisuje do systemu raport stanu zdrowia pacjenta. Jeżeli pielęgniarka uzna, że wizyta u lekarza jest konieczna, wówczas do niego kieruje. Z kolei lekarz przed przyjęciem pacjenta do gabinetu, czyta raport pielęgniarki i już przygotowany do wizyty, zaprasza pacjenta do swojego gabinetu. Oczywiście może być tak, że jesteśmy przyjmowani do lekarza od razu. Wtedy lekarz też najpierw zaznajamia się z naszą historią medyczną, ponieważ cała (czyli wszystkie poprzednie spotkania u wszystkich lekarzy), jest zapisana w systemie.
Ja nigdy nie wyszłam ze swojej przychodni rozczarowana, nigdy nie miałam jakichś nieporozumień, czy problemów. Natomiast zawsze jestem wysłuchana (nikt nie pospiesza, jest czas na rozmowę, pytania), dokładnie zbadana i po prostu czuję, że pielęgniarka, czy lekarz faktycznie się mną interesuje. Otrzymuję odpowiednie zalecenia, leki i jestem usatysfakcjonowana z – jak do tej pory – każdej wizyty. A niestety muszę przyznać, że czasem do islandzkiego lekarza idę z jakimiś zbędnymi uprzedzeniami. Są one spowodowane bezustannie docierającymi do mnie z ust Polaków negatywnymi opiniami na temat islandzkiej służby zdrowia. Oczywiście, nie kwestionuję przykrych doświadczeń moich rodaków i sama też zauważam różne niedociągnięcia, ale o tych negatywach opowiem w oddzielnym wpisie.
Dla niektórych zaskakujące jest również to, że pomimo nabycia islandzkiego ubezpieczenia zdrowotnego, za wizytę u lekarza, nawet rodzinnego w przychodni, pobierane są opłaty. I to jest tak, że po pierwsze płacimy dużo mniej z ubezpieczeniem, ale jednak prawie zawsze. Prawie, ponieważ maksymalnie w ciągu miesiąca płaci się 27,475 kr (za wizyty u lekarzy, czy zakup leków). Jeżeli przekroczymy tę kwotę, to resztę pokrywa ubezpieczenie. Dlatego zawsze każdy płaci troszkę inaczej. Natomiast generalny cennik za wizyty centrach zdrowia prezentuje się następująco:
Wynika z niego, że za wizytę w przychodni od godziny 8:00 do 16:00 zapłacimy 500 kr, a po 16:00 3.100 kr. Warto mieć na uwadze, że za wystawienie zwolnienia lekarskiego również płacimy! O wizytach i cenach u specjalistów napiszę w oddzielnym wpisie.
Jeżeli chodzi o wykupowanie lekarstw na receptę, to nie dostajemy żadnego skrawku papieru, bo oczywiście wszystko jest w systemie. Często apteki są w budynku przychodni, tak więc idziemy do niej od razu, podajemy swój numer kennitala i farmaceuta zleca koledze przygotowanie dla nas paczuszki z opakowaniem lekarstwa. Zazwyczaj czekamy kilka minut. Jesteśmy wołani, proszeni o dowód tożsamości i voilà! Bardzo wygodną rzeczą jest to, że dawkowanie jest naklejane na opakowanie lekarstwa, tak więc w każdej chwili możemy się upewnić, czy dobrze zażywamy. 🙂