Minęło 9 miesięcy ciąży, urodził się Kajetan, który wczoraj skończył dwa tygodnie. Siedzę na kanapie w salonie. W jednej ręce trzymam syna i go karmię, a drugą piszę ten oto wpis – ćwiczę podzielność uwagi! 😉 Korzystając z okazji, postanowiłam opowiedzieć Wam o moim porodzie oraz opiece poporodowej na Islandii.
Historia mojego porodu
Ostatnią wizytę u położnej miałam dokładnie tydzień przed wyznaczoną datą porodu. Położna jeszcze raz mnie zbadała, przeprowadziła badania kardiotokograficzne oraz życzyła szczęśliwego rozwiązania. Tuż przed porodem widziałam się również z moją lekarką ginekolog, która powiedziała, że jeżeli Kajtek nie urodzi się w terminie, to z powodów zdrowotnych będę miała wywoływany poród. Minął termin, maluch dalej siedział w brzuszku, a ja otrzymałam telefon ze szpitala i zostałam zaproszona na indukcję porodu.

1.06. – dzień, w którym miał urodzić się Kajetan
5 czerwca o 8:30 stawiliśmy się w szpitalu. Zostałam podpięta pod kardiotokograf oraz zbadana przez położną, która chwilę później podała mi pierwszą tabletkę na indukcję. Wróciliśmy do domu i położyliśmy się spać. Co dwie godziny brałam kolejne tabletki i kilka minut po 16:00 zaczęły pojawiać się pierwsze skurcze porodowe. Zadzwoniłam do położnej, która powiedziała, że mogę się pomału zbierać. Wzięłam prysznic i ubrałam się w wygodne ubranie. Koło 18:00 dotarliśmy do szpitala. Najpierw zostaliśmy z Damianem zaproszeni do gabinetu, gdzie zostałam zbadana, a następnie przeniesieni do naszego pokoju porodowego.
Przebrałam się w szpitalną koszulę i zostałam podpięta pod KTG, z którym mogłam poruszać się po całym pokoju. Pokój dostaliśmy bardzo fajny – schludny, wygodny i przestronny. Oprócz łóżka mieliśmy olbrzymią wannę, łazienkę z prysznicem oraz możliwość korzystania z różnych umilaczy porodowych: akupunktury, aromaterapii, masażu… ale szczerze? Przy tych coraz mocniejszych bólach myślałam tylko o tym, aby jak najszybciej było już po wszystkim i w ogóle te dodatkowe atrakcje mnie nie interesowały. 🙂
Prawie od początku porodu byłam pod kroplówką, a w związku ze stanem mojego serca cały czas był mi podawany również antybiotyk. Wspierałam się też gazem rozweselającym, który podczas skurczów faktycznie trochę pomagał. Poród się przeciągał, bolało coraz bardziej i zaczęłam wymiotować. Wreszcie dostałam epidural, czyli podano mi znieczulenie zewnątrzoponowe. Trochę ulżyło, ale akcja bardzo wolno się rozwijała i byłam tak wycieńczona, że często przysypiałam pomiędzy skurczami. Palił mnie też przełyk, kaszlałam i krztusiłam się śliną. Położna podała mi na te dolegliwości pastylkę, którą po kilku minutach zwymiotowałam… Bolało, ale byłam silna psychicznie, daleka od histerii i cały czas bardzo pozytywnie nastawiona – jak zawsze dobry humor mnie nie opuszczał. Myślałam tylko o tym, że już niedługo zobaczę Kajetanka.
Po ponad dwudziestu godzinach skurczów lekarka, która od czasu do czasu do nas przychodziła, niespodziewanie oznajmiła, że dłużej czekać nie możemy i muszą wykonać cesarskie cięcie. Pojawiły się pewne problemy z łożyskiem i Kajtkowi zaczęło spadać tętno. Przed zabiegiem dostałam kolejną dawkę epiduralu, jednak nie zadziałał i poród został przeprowadzony pod narkozą. Niestety w tych okolicznościach Damian musiał poczekać poza salą operacyjną. Było to dla nas bardzo przykre, bo do tej pory cały czas byliśmy bardzo blisko siebie, a obecność Damiana zapewniała mi spokój i poczucie bezpieczeństwa.
Lekarz zaczął mnie operować o 15:00. Kajetan urodził się o 15:13, a ja samodzielnie obudziłam się o 16:00. Koło 17:30 po raz pierwszy zobaczyłam Kajetana, którego przedstawił mi Damian następującymi słowami: “Nie uwierzysz, jakie ma włosy!”. Okazało się, że nasz syn urodził się z blond włosami i niebieskimi oczami. 😀

Nasze pierwsze zdjęcie
Niesamowite było zobaczyć swoje dziecko po raz pierwszy. Tego uczucia, tych emocji nie zapomnę nigdy.
Opieka poporodowa
Zostaliśmy przewiezieni do pokoju poporodowego. Mieliśmy bardzo komfortowe warunki, ponieważ pokój był przeznaczony tylko dla naszej trójeczki. Po cesarce przez 8 godzin nie czułam nóg, a kiedy znieczulenie odeszło, potwornie zaczęła mnie boleć blizna. To był palący ból, który wyjątkowo dokuczał, kiedy chciałam zmienić pozycję. Oczywiście najgorsza była pionizacja, która nastąpiła niecałą dobę po porodzie. Bez podpierania się o Damiana nie byłabym w stanie się podnieść i iść. Do końca pobytu w szpitalu byłam na znieczulaczach, a moim ulubionym była morfina. 😀
W pokoju swoje łóżko miał również Damian, który cały czas był przy nas. W szpitalu trzymali nas trzy doby i podczas całego pobytu ja i Kajtek byliśmy regularnie badani. Mieliśmy bardzo miłą opiekę położnych i lekarzy, którzy traktowali nas z dużą empatią.
Po powrocie do domu przez kolejny tydzień przychodziła do nas położna, której pomoc okazała się nieoceniona. Mieliśmy olbrzymie szczęście, że właśnie na nią trafiliśmy. Wiele nas nauczyła (m.in. jak karmić i pielęgnować malucha) oraz dała nam mnóstwo cennych rad. Sprawdzała również, czy Kajtek dobrze się rozwija i czy mój stan zdrowia po operacji się polepsza. Po tygodniu stwierdziła, że wszystko przebiega u nas idealnie i że jest pewna, że dalej świetnie poradzimy sobie już sami. Z łezką w oku się z nią pożegnaliśmy…
6 dnia po porodzie udaliśmy się do szpitala na badania Kajetanka, podczas których został sprawdzony jego słuch, serduszko i całe ciałko oraz waga – synek był i jest w idealnej kondycji.
Natomiast ja 9 dni po porodzie odwiedziłam swojego kardiologa, który bardzo dokładnie mnie przebadał i oznajmił, że stan mojego serca jest odrobinę lepszy niż przed ciążą! Ciężko było mi w to uwierzyć, ale cuda się zdarzają! Powiedział też, że możemy zacząć planować drugiego bobasa! 😀 Oczywiście dalej jestem leczona i mam pewne problemy, ale jesteśmy dobrej myśli. Mogę jeszcze dodać, że tuż po porodzie został mi zmieniony lek na moją arytmię serca, abym mogła karmić piersią. Biedny Kajtek musiał czekać prawie dwie doby, by mój organizm oczyścił się z poprzedniego lekarstwa antyarytmicznego, które zażywałam przez ostatnie 10 lat, aby bezpiecznie mógł pić moje mleko. Dobrze, że pomimo początkowego karmienia go mlekiem modyfikowanym (po którym i tak nie najlepiej się czuł) nie miał później problemu z tym ode mnie!
Obecnie jesteśmy pod opieką pielęgniarki z rejonowej przychodni, która odwiedza nas raz w tygodniu. Jest to świetna sprawa, ponieważ dzięki temu, że my sami nie musimy się do niej fatygować, unikamy nadmiernej ilości zarazków, oszczędzamy czas i siły. Jeżeli chodzi o opiekę pediatryczną, to za jakiś czas na pewno coś więcej o niej napiszemy! 🙂
Podsumowanie
Nie wiem, jak prowadzenie ciąży i poród wygląda w Polsce, ale ja ogromnie się cieszę, że byłam pod opieką prenatalną w Islandii. Jak wiecie, na początku miałam pewne wątpliwości, ale wszystkie minęły, kiedy przy nawet najmniejszych problemach widziałam, jak bardzo położne i lekarze starali się mi pomóc. Zaufałam im, słuchałam ich oraz swojego ciała i pomimo pewnych trudów, które pojawiły się podczas porodu, wszystko skończyło się dobrze. Jesteśmy ogromnie szczęśliwi i dziękujemy Bogu za cud, który nam podarował. ❤
Przeczytaj również:
Podsumowanie I trymestru ciąży
Podsumowanie II trymestru ciąży
Podsumowanie III trymestru ciąży