Kilka lat temu (prawie pięć!) odbyliśmy podróż do Gambii. Był to nasz pierwszy kraj afrykański za Saharą i podróż tę wspominamy inaczej niż wszystkie inne. To nie były zwykłe wakacje, bo oprócz atrakcyjnych widoków, kilku ciekawych, turystycznych miejsc, zobaczyliśmy prawdziwe oblicze smutnej Afryki – biedę i ubóstwo.
Ale było też bardzo radośnie! Dzięki niezwykle radosnym ludziom. Gambijczycy są niesamowici, niezwykle uśmiechnięci, chętni do rozmowy, oprowadzania po okolicy, czy dalej w inne części kraju i – uwaga! – niekoniecznie za pieniądze. Oczywiście były osoby, które wyciągały ręce tylko po nie, ale większość (!) absolutnie ich nie chciała. Natomiast chciała po prostu się zaprzyjaźnić – poznać i posłuchać opowieści z totalnie innego świata.
Poznaliśmy Habiba, z którym szybko nawiązaliśmy bardzo dobry kontakt. Był naszym przewodnikiem, zabrał nas do wielu nieznanych turystom miejsc i przeżyliśmy razem niezapomniane chwile. Dzięki niemu mieliśmy okazję głaskać krokodyle, bawić się z małpami czy jeździć konno. Upiekliśmy też wyrzuconą przez ocean rybę, a pewnego razu podczas jednej z wielu wycieczek, zaczęły wciągać nas piaski! – To są doświadczenia na całe życie!
Osobno, już bez Habiba, udaliśmy się też w górę rzeki. Znów widzieliśmy krokodyle, po raz pierwszy w życiu hipopotamy w naturze i ogólnie doświadczyliśmy namiastkę najdzikszej Afryki, jaką zna się z filmów. Dotarliśmy do maleńkich wiosek i miasteczek, gdzie mieliśmy okazję poznać obyczaje różnych plemion. Odwiedziliśmy szkoły, widzieliśmy się z dziećmi (również niepełnosprawnymi) i znów dotarło do nas, w jak nieciekawych warunkach ludzie muszą żyć. Ale wciąż widzieliśmy uśmiechy na ich twarzach.
Do Gambii nie pojechaliśmy z pustymi rękoma. Nasze walizki były wypełnione ubraniami, przyborami do szkoły, maskotkami i lekarstwami – wiele rzeczy dostaliśmy od znajomych, za które jeszcze raz dziękujemy! Nie wzięliśmy słodyczy – te nie tyle nie zaspokoją głodu, co psują zęby. Rzeczy zostawiliśmy w szkole, a także w najmniejszych wioskach. Próbowaliśmy unikać sytuacji, w których ludzie by sobie te rzeczy wyrywali, ale czasami było trudno, tym bardziej że inni turyści (np. Anglicy, którzy z nami podróżowali) rozdawali cukierki, długopisy i pieniądze, jak popadnie. Ta pomoc, żeby faktycznie była pomocna, jest trudna, zwłaszcza jeżeli chce się dotrzeć do najbardziej potrzebujących i uniknąć upokarzających sytuacji.
Po powrocie do Polski jeszcze przez wiele miesięcy żyliśmy tą podróżą. Bardzo długo byliśmy w kontakcie z poznanym tam Habibem (który w końcu wyemigrował do Europy) i jego rodziną. Bardzo chcieliśmy wysłać do Gambii paczki z przydatnymi dla ludzi (dzieci) rzeczami. Chcieliśmy jakoś ich wesprzeć. Kuzynka Habiba nam w tym pomogła.
Podała nam po prostu adres (do jej wujka, który mieszka w stolicy), na który mieliśmy nadać paczki. A paczki wysłaliśmy Pocztą Polską, statkiem (dziękujemy wszystkim, którzy przekazali rzeczy oraz pieniądze, by wysłać jak najwięcej paczek!). Gdy paczki wreszcie dotarły do Gambii, nie obyło się bez łapówki. Niestety, ale nie wszystkie przesyłki nasi znajomi byli w stanie odebrać. Bodajże jedną urzędnicy zostawili sobie dla siebie. Tak czy inaczej, i tak wszystkie rzeczy trafiły do rąk bardziej potrzebujących niż nasze…
Cała nasza akcja z pomocą dla Gambijczyków była podana do wiadomości w naszych mediach społecznościowych. Utworzyliśmy wydarzenie na Facebooku, które do dzisiaj istnieje (klik) i ludzie ciągle do nas piszą z pytaniami o to, jak zorganizować taką pomoc i właśnie dlatego publikujemy ten wpis.
My nie jesteśmy żadną organizacją czy fundacją i nie zajmujemy się stałą pomocą dla Gambii. Po prostu zaprzyjaźniliśmy się z pewną rodziną i chcieliśmy ich wesprzeć. Nigdy nie wysyłaliśmy pieniędzy do Gambii – bo o to też nas pytacie – i uważamy, że lepiej jest pomagać na miejscu i/lub tak jak my, nawiązując pewny kontakt w danym kraju.
Wspaniale było pomóc. Niestety nasz kontakt ze znajomymi Gambijczykami jest bardzo rzadki.
WPIS Z NASZEJ PODRÓŻY DO GAMBII.
1 Kometarz
Bardzo ciekawie napisane, googluje w poszukiwaniu co warto dać dzieciakom w Gambii. Z żoną wylatujemy jutro , 23 grudnia. Cukierki sobie odpuścimy, bardziej nastawimy się na przybory szkolne, na upominki. Pozdrawiam