Na początku nie byłam przekonana, czy zakup przewijaka dla dziecka ma sens. W końcu wiele rodziców przebiera swoje dzieci na łóżku czy kanapie i zbędny jest dla nich taki mebel. Jednak nam ten element wyposażenia domu się zamarzył i po lekkim przemeblowaniu mieszkania, zdecydowaliśmy się na jego kupno. Dziś go dla was zrecenzuję i przy okazji opowiem o pielęgnacji syna.
Przewijak-komoda
W naszym mieszkaniu nie mamy za dużo miejsca. Salon z aneksem kuchennym + sypialnia. Kajtek nie ma swojego pokoju, śpi z nami i na początku pomysł kupna komody z przewijakiem był dla nas abstrakcyjny. Nie wyobrażaliśmy sobie, gdzie wciśniemy ten mebel, ale po zmierzeniu ścian i lekkim przemeblowaniu okazało się, że jak najbardziej mamy na niego miejsce.
Zdecydowaliśmy, że Kajtka przewijak znajdzie swoje miejsce w łazience i według nas jest to najwygodniejsze miejsce. Bieżąca woda, kosz ma śmieci i łazienkowe ciepełko. Komoda zmieściła się idealnie pomiędzy pralką a ścianą i pasuje jak ulał!
Wybraliśmy przewijak-komodę Sundvik z IKEA, ponieważ funkcjonalnie i wizualnie spodobał nam się najbardziej. To jest taki mebel dwa w jednym. Na początku używa się go typowo, jako przewijak i miejsce do przechowywania kosmetyków i ubranek, a następnie, kiedy dziecko już podrośnie, jako zwykłą komodę. I właśnie takie rozwiązania lubimy najbardziej – jest ładnie i użytecznie na lata!
Na stole przewijaka mamy wyłożone kosmetyki oraz przybory do pielęgnacji, a także podkładkę, na której bezpośrednio przebieramy i pielęgnujemy syna. Na półce mamy przygotowane zapasy kosmetyczne, a w szufladach mamy poukładane ubranka, które na bieżąco używamy oraz pieluchy tetrowe, prześcieradełka, ręczniki i inne tego typu rzeczy.
Mebel sprawuje nam się idealnie! Po pierwsze ładnie wygląda – estetycznie, klasycznie i nie przytłaczająco. Po drugie spełnia się w swojej roli fenomenalnie! Stół przewijaka jest wystarczająco duży, aby rozłożyć się ze wszystkimi potrzebnymi przyborami, a szuflady są na tyle pojemne, że nie wykorzystujemy innych przestrzeni do przechowywania. A po trzecie Kajetan uwielbia na nim leżeć i się bawić (oczywiście pod czujnym okiem rodzica).
Jak pielęgnujemy syna?
Natomiast jeżeli chodzi o pielęgnację syna, to jesteśmy w niej dosyć minimalistyczni i takie traktowanie dziecka zaleciła nam nasza islandzka położna.
Zamiast chusteczek nawilżanych używamy miękkich gazików oraz dziecięcych płatków kosmetycznych, które namaczamy w ciepłej wodzie. Jednak w awaryjnych sytuacjach zdarza nam się użyć tych z opakowania, ale nie kupujemy byle jakich. Najczęściej wybieramy Natural Wipes albo Neutral i mamy nadzieję, że faktycznie nie zawierają one chemii. Nosek czyścimy fizjologicznym roztworem soli i bardzo rzadko (zdarzyło nam się do tej pory dwa razy) stosujemy aspirator do nosa. Jeżeli chodzi o kosmetyki, to nie stosujemy ich za wiele. Na co dzień używamy oliwy z oliwek i oleju rycynowego, jako naturalnego emolientu. Do kąpieli dodajemy kilka kropel oliwy i używamy jej tak, jak standardową oliwkę dla dzieci (której nie używamy, ponieważ zostało nam to odradzone przez położną). Mamy jeden krem, którym od czasu do czasu smarujemy Kajtka i jest to Locobase Repair. Bardzo dobrze sobie radzi z otarciami, zaczerwieniami oraz suchymi miejscami na jego skórze. Codziennie rano Kajtek dostaje kilka kropelek witaminy D i przynajmniej dwa razy w ciągu dnia przecieramy jego dziąsła domowym roztworem składającym się z wody i xylitolu, który ma działanie antybakteryjne. Pod ręką mamy oczywiście wyłożone pieluchy i my używamy tych jednorazowych. Najczęściej sięgamy po Grøn Balance i Libero. Na Pampersach zawiedliśmy się najbardziej. W drugim miesiącu życia syna mieliśmy duże problemy z gazami i ulgę Kajtkowi dawały katetery Windi oraz natralne kropelki Skírnir i Minifom.
Zapraszamy do obejrzenia filmu!
Zdecydowanie komoda-przewijak Sundvik z IKEA to najlepszy tego typu mebel na świecie – przynajmniej według nas! Absolutnie nie żałujemy zakupu i serdecznie polecamy go wszystkim, którzy zastanawiają się nad takim zakupem. A jeżeli chodzi o pielęgnację Kajetanka, to staramy się wybierać rzeczy jak najbardziej naturalne i uciekać do najprostszych rozwiązań – zgodnie z islandzkimi zaleceniami.