Pierwszy pełny dzień w Egilsstaðir poświęciliśmy na wycieczkę wokół malowniczego jeziora Lagarfljót. Spędziliśmy kilka dłuższych chwil w największym na Islandii lesie, wspięliśmy się na jeden z najwyższych w kraju wodospadów oraz po raz pierwszy zobaczyliśmy renifery! Wschód Islandii zachwyca!
7 czerwca 2020
Jesteśmy po raz pierwszy na wschodzie Islandii – regionie, o którym naprawdę bardzo marzyliśmy. Jednak znajduje się on daleko naszego domu i z Reykjavíku, aby dojechać do jego głównego miasta, trzeba poświęcić niemal osiem godzin jazdy samochodem. Większość osób, która tutaj dociera, to przy okazji objeżdżania wyspy dookoła, ale wciąż mniej osób decyduje się na penetrację tego regionu. My w Egilsstaðir zatrzymaliśmy się tylko na trzy dni i już pierwszego żałowaliśmy, że na wschodzie będziemy tak krótko. Zdecydowanie mamy powody, by tam wrócić!
Filmy o podróżach i życiu w Islandii znajdziesz tutaj: Subskrybuj
Udało nam się zobaczyć jedne z największych atrakcji okolic Egilsstaðir i właśnie dziś chcę Ci o nich opowiedzieć.
Jezioro Lagarfljót
Miasteczko Egilsstaðir, które zamieszkuje nieco ponad dwa tysiące osób i jest tym samym największym na wschodzie Islandii, leży nad jeziorem Lagarfljót (inaczej Löginn), które położone jest w dolinie Fljótsdalur. Jezioro Lagarfljót jest najdłuższym (35 km długości) i trzecim co do wielkości jeziorem na Islandii! Nad jeziorem znajduje się kilka atrakcji turystycznych, przy których warto się zatrzymać, ale już sama podróż dookoła niego jest bardzo atrakcyjna. Zachwycają wschodnie krajobrazy, ale również kolor wody jeziora, który jest mleczno-szary. Wody wypełniające jezioro wypływają z lodowca Vatnajökull i płyną do niego rzeką o tej samej nazwie. Tak więc Lagarfljót to zarówno jezioro, jak i rzeka polodowcowa, która wpływa do zatoki pomiędzy Vopnafjörður, a Borgarfjörður Eystri.
I właśnie tutaj, po południowej stronie jeziora Lagarfljót znajduje się Hallormsstaðaskógur, czyli największy na Islandii las narodowy. Jest to wyjątkowy krajobraz dla Islandii, ponieważ w tym kraju zalesienie jest niewielkie. To nie tak, że w innych częściach Islandii w ogóle nie ma lasów czy drzew (a tak właśnie niektórzy uważają), ale faktycznie gęsty las, to nie jest częsty widok w tym kraju.
Długie chwile spędziliśmy w lesie i na uroczej kamienistej plaży nad jeziorem. Pogoda była dobra, chociaż brakowało trochę słońca. Było ciepło, nie wiało i czuć było trochę inny klimat. Nie dokuczały nam też muszki, które nad jeziorem Mývatn często nie dają ludziom spokoju.
Dowiedzieliśmy się też, że z jeziorem Lagarfljót związana jest pewna legenda. Głosi ona, że w tym jeziorze żyje sobie potwór, którego imię brzmi Lagarfljótsormurinn (Lagarfljót worm). Pierwsza wzmianka na jego temat pochodzi z 1345 roku, a ostatnio widziany był on w 2012! Nawet amerykańska telewizja ABC w swoich wiadomościach podzieliła się tą informacją. W XVI wieku odnotowano, że potwór ten wzniósł się tak wysoko ponad jezioro, że mógł przepłynąć pod nim statek z pełnymi żaglami!
Trekking na wodospad Hengifoss
Lubimy chodzić na piesze wycieczki i często nasze wędrowanie zwieńczają piękne wodospady. Dlatego, kiedy dowiedzieliśmy się, że kilkadziesiąt minut drogi od brzeg jeziora znajduje się jeden z najwyższych na Islandii wodospadów, to nie mogliśmy sobie odmówić tej przyjemności i bez wahania udaliśmy się w jego kierunku. Przejście tej trasy w jedną stronę zajmuje najczęściej około godziny.
Trasa zaczyna się od razu pod górę, ale stosunkowo nietrudnym szlakiem. Może być on dla niektórych stromy, a przy deszczowej pogodzie trochę śliski. Przez większą część trasy idziemy wytyczoną, dosyć szeroką dróżką, która pnie się do góry przez łąki, na których pasą się śliczne, puchate islandzkie owce. Trzeba jednak uważać, by nie podchodzić za blisko krawędzi zbocza, ponieważ idzie się coraz wyżej nad wąwozem. Co jakiś czas mija się strumienie, które przecinają drogę.
Zwykłe buty sportowe wystarczą, ale oczywiście lepiej mieć trekkingowe. Idziemy w stronę północy, a za plecami zostawiamy jezioro, na które fajnie od czasu do czasu spojrzeć.

Parking pod Hengifoss

Początek szlaku na Hengifoss

W połowie drogi na Hengifoss
Jak z niemal każdą atrakcją geoturystyczną, z tą również związana jest pewna ciekawostka dotycząca islandzkiego folkloru. Wierzy się, że w wąwozie, ponad którym się idzie, mieszka mnóstwo elfów! My niestety nie mieliśmy szczęścia i żadnego nie udało nam się spotkać…
Mniej więcej w połowie drogi na Hengifoss mijamy mniejszy, trzydziestometrowy wodospad Litlanesfoss, który zrobił na nas niemałe wrażenie. Musieliśmy podejść blisko krawędzi zbocza, aby się mu przyjrzeć dokładniej i musieliśmy w tym miejscu nieco bardziej uważać, ponieważ było dosyć przepaściście. Zachwyciły nas słupy bazaltowe, które wręcz pionowo w dół się ułożyły. Mierzą one po około piętnaście, dwadzieścia metrów i tym samym są jedne z najwyższych na Islandii. Przez występujące wokół tego wodospadu słupy bazaltowe, Litlanesfoss odrobinę przypomina bardziej znany wodospad Svartifoss, który znajduje się na południu Islandii. Dla wielu osób słupy bazaltowe na pierwszy rzut oka wyglądają dosyć nienaturalnie, tak jakby to człowiek zaprojektował takie idealne w swoim kształcie formacje skalne.

Przy imponującym Litlanesfoss
W poniższym poście na Instagramie wytłumaczyłam, jak powstają słupy bazaltowe. Jest to fascynująca, geoturystyczna ciekawostka:
Idziemy dalej, w stronę wodospadu Hengifoss, który jest tutaj gwiazdą programu. O Litlanesfoss mówi się o wiele mniej i dziwi nas to bardzo, ponieważ ten wodospad zasługuje na dużo większe zainteresowanie. Następnym razem to właśnie jemu chcemy poświęcić więcej uwagi i podejść do niego bliżej. Jest to możliwe z drugiej strony wąwozu.
W miarę równym tempem, chociaż z lekką zadyszką, dochodzimy do miejsca, gdzie znajduje się ławeczka naprzeciwko wodospadu Hengifoss. Damian decyduje, że pozostanie w tym miejscu i razem ze słodko drzemiącym Kajetanem na mnie zaczeka. Ja oczywiście zdecydowałam się podejść bliżej Hengifoss – ciągnął mnie w swoją stronę.

Na ławeczce na przeciwko wodospadu
Z tego miejsca mogliśmy obserwować Hengifoss niemal w całej jego okazałości. Już mogliśmy dostrzec warstwy czerwonej od utlenionego żelaza gliny pomiędzy warstwami bazaltów. Formacja ta przypominała nam trochę wielopiętrowy tort. Ciekawostką jest to, że występują tutaj skamieniałości. Można zobaczyć skamieniałe pnie drzew iglastych, które były wrażliwe na zimno oraz węgiel brunatny przedstawiający cieplejszy klimat drugiej połowy trzeciorzędu.
Hengifoss to wodospad, który mierzy 128 m i tym samym jest trzecim najwyższym wodospadem na Islandii! Wody Hengifoss spadają do wąwozu Hengifossárgljúfur w dolinie Fljótsdalur. Aby podejść bliżej niego trzeba przejść przez szeroki, ale płytki potok (po kamieniach). Czasami może być to wyzwanie, ale przy odrobinie skupienia nie ma większego problemu, aby przejść ten odcinek trasy. Jeszcze jedną atrakcją tego miejsca jest niewielka jaskinia, która znajduje się za kaskadą wodospadu.
Ostatnie spojrzenie
Do naszego hotelu wracaliśmy północną stroną jeziora Lagarfljót i bardzo miło nas zaskoczyło, ponieważ właśnie tutaj po raz pierwszy na Islandii zobaczyliśmy renifery! Wiedzieliśmy, że te zwierzęta żyją tylko na wschodzie Islandii, ale zupełnie się nie spodziewaliśmy, że zobaczymy je właśnie tutaj. Zatrzymaliśmy się w zatoczce i próbowaliśmy się do nich odrobinę zbliżyć. Jednak były bardzo płochliwe. Finalnie udało mi się zrobić im kilka zdjęć, ale niestety nie z jakiejś super bliskiej odległości.
Wciąż tu jesteś? To chyba znaczy, że spodobała Ci się nasza praca! Będzie nam jeszcze milej, kiedy dasz nam o tym znać! 👉 Może zostawisz komentarz? Możesz anonimowo! Dla nas to naprawdę wiele znaczy! 👉 Może dołączysz do naszego instagramowego świata, w którym jesteśmy każdego dnia? 👉 Może polubisz nasz fanpage, gdzie dajemy znać o każdej nowej publikacji? 👉 Może zasubskrybujesz nasz kanał na YouTube, gdzie wrzucamy pozytywne vlogi? 👉 Może dołączysz do naszego newslettera? Warto, bo wysyłamy prezenty! Pozostańmy w kontakcie! Nasz Mały Świat tworzymy razem!