Szukasz pomysłu na jednodniową wycieczkę albo zastanawiasz się, o jakie atrakcje warto zahaczyć w drodze na północ Islandii? Podpowiemy: Półwysep Vatnsnes oraz pomijany kanion Kolugljúfur, który po prostu powala na kolana!
7 sierpnia nasz syn, Kajetan, obchodzi imieniny i podobnie, jak każde urodziny, spędzamy je w podróży. Tak sobie postanowiliśmy, ponieważ najważniejsze są przeżycia i wspólny fajnie spędzony czas, a nie prezenty (chociaż je też uwielbiamy wręczać Kajtkowi). Dlatego pomimo mało sprzyjającej pogody spakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy przed siebie, na północ Islandii.
Filmy o podróżach i życiu w Islandii znajdziesz tutaj: Subskrybuj
7 sierpnia 2020
Naszym planem na ten dzień było dotarcie do słynnej skały Hvítserkur, która wystaje z płytkich w tym miejscu wód oceanu. Jest to znana w tej części kraju atrakcja, którą lubią odwiedzać turyści, ale jednak nie wszyscy do niej docierają, ponieważ znajduje się ona trochę na uboczu. My postanowiliśmy obrać sobie ją za cel podróży i nie planowaliśmy nic więcej. Jednak po drodze zahaczyliśmy jeszcze o dwie inne atrakcje – również geoturystyczne – i nasza wycieczka skończyła się na 473 km!
Pomijany kanion Kolugljúfur
Ze stolicy Islandii, Reykjavíku do skały Hvítserkur mamy 2 godziny i 45 minut jazdy samochodem, i świadomi, że czeka nas dosyć długi odcinek (zwłaszcza z naszym dwulatkiem jest to odczuwalne), nie nastawiamy się na zwiedzanie dodatkowych atrakcji. Jednak nieoczekiwanie decydujemy się, by podjechać jeszcze do kanionu Kolugljúfur, który był pierwszym przystankiem na naszej trasie.
Musieliśmy odbić z głównej drogi nr 1 (Þjóðvegur) na drogę nr 715 (droga szutrowa) i tym samym oddalić się od Półwyspu Vatnsnes o jakieś 6 km w kierunku południowo-wschodnim. Po kilku minutach jazdy samochodem docieramy do pierwszego parkingu, który znajduje się przed mostem postawionym ponad Kolugljúfur.

Kolugljúfur
Kanion Kolugljúfur jest chyba dosyć często pomijany przez turystów, którzy z lotniska/stolicy kraju, z dużym pośpiechem jadą bezpośrednio do Akureyri – atrakcyjnego miasta na północy Islandii. Zazwyczaj na zachodnią część drogi nr 1 nie poświęca się zbyt wiele czasu, a to dlatego, że atrakcje, które w jej pobliżu się znajdują, nie zostały jeszcze tak dobrze zareklamowane – a naprawdę ich nie brakuje! I przykładem może być właśnie Kolugljúfur, który jest trochę takim południowym odpowiednikiem Fjaðrárgljúfur (tzw. kanion Biebera), czyli kanionu, który znajduje się na południu Islandii.
Kolugljúfur leży na rzece Víðidalsá, przez którą, nieopodal najbardziej imponujących wodospadów, został poprowadzony most. Z jego dwóch stron można zwiedzać kanion dzięki wydeptanym przez turystów ścieżkom oraz zabezpieczonym tarasom widokowym. Jeżeli chodzi o ścieżki, którymi można się tutaj poruszać, to trzeba na nie bardzo uważać. Są one wąskie, śliskie, a dodatkowo łatwo można się tutaj potknąć o wystające głazy i spaść w przepaść do rwącej rzeki. W kilku miejscach zostały tutaj postawione tabliczki, które ostrzegają o tym niebezpieczeństwie, ale oczywiście mieliśmy okazję zobaczyć, jak w kanionie Kolugljúfur popisywali się swoją wyjątkową zwinnością turyści, którzy chcieli zrobić najlepsze zdjęcie, jakie tylko mogli. Ciekawostką jest to, że Islandzkie Biuro Turystyczne uznało to miejsce za jedno z najniebezpieczniejszych do zwiedzania na Islandii. Jednak zachowując zdrowy rozsądek, jest bezpiecznie.
Kanionu z wodospadami (główny nazywa się Kolufoss) nie widać z drogi, ale kiedy dojeżdża się do wspomnianego wcześniej mostu, widok zaczyna zapierać dech w piersiach. Kolugljúfur ma około 1 km długości i 40-50 m głębokości, i został on nazwany na cześć kobiety trolla o imieniu Kola, która wg legendy, nieopodal kanionu mieszkała. Można nawet znaleźć w tych formacjach skalnych jej łóżko (Kolusæng) oraz kocioł (Koluketill), w którym gotowała sobie łososie.
Jest coś magicznego w tym miejscu i kilka chwil, które spędziliśmy w pobliżu tego kanionu, spowodowało, że nasze samopoczucie od razu się polepszyło. Potęga natury jest niesamowita, daje tyle energii i szczęścia, że człowiek już nic więcej nie potrzebuje. Po spacerze wokół kanionu i zrobieniu kilku pamiątkowych fotografii wsiadamy do samochodu i z wielkimi uśmiechami na naszych twarzach jedziemy dalej przed siebie.
Borgarvirki
Kierujemy się już w stronę Półwyspu Vatnsnes, skręcając z głównej drogi nr 1 na drogę nr 716, a następnie nr 717. Po około 30 minutach zatrzymujemy się przy kolejnej atrakcji, którą jest Borgarvirki.

Borgarvirki
Borgarvirki jest naturalnym nekiem, czyli odpornym na erozję rdzeniem (kominem) wulkanicznym, który łączył komorę magmową z powierzchnią ziemi. Ten, który udaje nam się zwiedzić dzisiaj – Borgarvirki – ma około 15 m wysokości, wznosi się na wysokość 177 m n.p.m. i jest stromym ostańcem, na który, poprowadzoną kamienną ścieżką, można w ciągu kilku chwil wejść i zachwycić się widokiem. My jednak nie mieliśmy szansy podziwiać tego widoku, ponieważ nagromadziła się w chwili zwiedzania bardzo gęsta mgła, dlatego pozostało nam tylko wpatrywanie się w skały. A może, aż skały?
Miejsce to jest wyjątkowe, ponieważ jest naturalną fortyfikacją, która w przeszłości mogła być wykorzystywana w celach obronnych (np. w XIII wieku przed wodzem Borgarfjörður). Borgarvirki zwraca uwagę również swoimi słupami bazaltowymi oraz postawionym pokrętłem widoku, których na różnych punktach widokowych na Islandii jest całkiem dużo.
Wejście na szczyt zajmuje tylko kilka minut, nie jest trudne, prowadzi schodkami, a następnie piargami można obejść Borgarvirki dookoła. Troszeczkę przypominają nam się tatrzańskie szlaki i jesteśmy pod wrażeniem, jak Kajetan dzielnie sobie daje radę z wychodzeniem po jakże dużych dla niego głazach do góry.
Borgarvirki to na pewno godny polecenia przystanek w podróży na Półwysep Vatnsnes.
Hvítserkur
Główną atrakcją Półwyspu Vatnsnes jest pewna skała – dajka wulkaniczna – która usytuowana jest w zatoce Húnaflói nieopodal jednej z plaż po wschodniej części tego półwyspu. Mierzy ona 15 m i swoim kształtem przypomina różnym ludziom różne zwierzęta. Najczęściej porównuje się ją do słonia, nosorożca, dinozaura, a nawet smoka. My skojarzyliśmy ją z dinozaurem – a zwłaszcza Kajetan, który obecnie szaleje na ich punkcie. 😀 Natomiast według pewnej legendy Hvítserkur jest zaklętym w skale trollem, który miał niecny plan zniszczenia dzwonów pewnego kościoła, ale promienie słoneczne, które na niego spadły, spowodowały, że ten zamienił się w tę oto imponującą skałę, którą dziś podziwiają przybywający z całego świata turyści.

Hvítserkur
Hvítserkur jest domem dla różnych gatunków ptaków. Zamieszkują ją między innymi mewy, rybitwy arktyczne, kormorany oraz fulmary. I to właśnie im zawdzięczamy biały nalot na powierzchni skały. Skała jest naturalnym tworem, jednak wzmocnionym betonem przez człowieka, ponieważ erozja morska jest tutaj tak silna, że gdyby nie ta ingerencja, Hvítserkur mogłaby dziś już nie istnieć.
Miejsce to jest uwielbiane przez fotografów i na pewno osoby, które interesują się Islandią, nieraz natknęły się na ten kadr. Skałę można podziwiać z platformy widokowej oraz z plaży, na którą stromo w dół można zejść wydeptaną przez turystów ścieżką. My na to się nie zdecydowaliśmy, ponieważ było to zbyt niebezpieczne z synkiem, a poza tym przebywaliśmy tam w czasie przypływu, a więc i tak mielibyśmy mało miejsca do przespacerowania się po plaży. I właśnie najlepiej jest przyjechać tutaj podczas odpływu, bo wówczas jest się w stanie zrobić naprawdę świetne fotografie!
Do Hvítserkur dojechać można drogą nr 711, która w całości pokryta jest żwirem i w wielu miejscach jest ona dziurawa. Jednak nie jest stroma i niebezpieczna, i myślę, że każdym samochodem można dojechać do tej cudacznej atrakcji geoturystycznej.
Hvamstanngi
Główną miejscowością na Półwyspie Vatnsnes jest Hvamstanngi, którą zamieszkuje około pół tysiąca osób. Znajduje się w niej Muzeum Fok, które niestety było już zamknięte, dlatego nadrobimy je innym razem.

Muzeum Fok w Hvamstanngi
W każdym razie cały Półwysep Vatnsnes słynie z występowania największych na Islandii kolonii fok, dlatego, jeżeli chce się zobaczyć te ssaki na żywo, to warto przyjechać właśnie tutaj. Najpopularniejszym miejscem na ich obserwację jest punkt widokowy w Illugarstaðir. Na Islandii innym popularnym miejscem, gdzie żyją różne gatunki fok, jest Ytri-Tunga na Półwyspie Snæfellsnes.

Illugarstaðir
Mieszkańcy Hvamstanngi trudnią się w poławianiu owoców morza, a mnie udało się zobaczyć tutaj stojak z wiszącymi rybami, które się na nim suszą. Suszone ryby (harðfiskur) – najczęściej dorsze – są lubianym przez Islandczyków przysmakiem, który można kupić chyba w każdym sklepie spożywczym.

Suszone ryby

Może odpoczynek przy cuchnących rybach?
Barany i konie
Objeżdżając latem Półwysep Vatnsnes, jest duża szansa, aby zobaczyć stada koni oraz mnóstwo baranów. Trzeba o tych zwierzętach pamiętać i za bardzo się tutaj samochodem nie rozpędzać. Należy uważać zwłaszcza na barany, które nieraz nam głupiały, kiedy nadjeżdżaliśmy. A jeżeli komuś zamarzy się zrobienie zdjęcia baranom na drodze, czy koniom na tutejszych łąkach, to warto wykorzystać zatoczkę (których jest tu, bardzo dużo), aby bezpiecznie zatrzymać się na poboczu drogi i zrobić tę fotografię. 😉
Droga nr 711 nie jest pokryta asfaltem, a żwirem i jest dziurawa. Jest też węższa, dlatego znajduje się tu wiele zatoczek, które usprawniają ruch. Warto rozglądać się również w kierunku wnętrza półwyspu, ponieważ opływają go wodospady, a co jakiś czas wystają też ciekawe formacje skalne. Po drodze jeszcze kawałek przed punktem widokowym na foki, Illugarstaðir, zauważyliśmy również restaurację Geitafell, która mieści się w ciekawym budynku i ma całkiem niezłe opinie gości.
Nasza trasa
Wycieczka ze stolicy Islandii na Półwysep Vatnsnes zajęła nam praktycznie cały dzień. Jednak przy miejscach, które zwiedzaliśmy, spędzaliśmy stosunkowo dużo czasu – lubimy zwiedzać bez pośpiechu i być na tyle długo, by porządnie nasycić się widokami. Natomiast jadąc do Akureyri, warto urozmaicić sobie podróż o kanion Kolugljúfur, a mając trochę więcej czasu również podjechać do fortu Borgarvirki i skały Hvítserkur. Zachodnią stronę półwyspu przy tak długiej podróży spokojnie można sobie odpuścić.