Na granicy wschodniej i południowej części Islandii znajduje się rezerwat Skaftafell, obok którego przejeżdża się podczas objazdówki dookoła Islandii i często robi się w nim przystanek. Można też wybrać się tam na całodniową wycieczkę ze stolicy, natomiast my zatrzymaliśmy się na weekend w miejscowości Kirkjubæjarklaustur, z której wybraliśmy się nad lodowiec Svínafellsjökull oraz do wodospadu Svartifoss.
Wstęp
Kiedy byliśmy po odwiedzeniu laguny lodowcowej Jökulsárlón, podczas naszej ostatniej podróży dookoła Islandii, to odpuściliśmy sobie trekking do wodospadu Svartifoss, który mieliśmy na liście miejsc obowiązkowych do zobaczenia. Byliśmy zmęczeni, a mieszkając na Islandii mamy tę wygodę, że ze zwiedzaniem islandzkich cudów natury nie musimy się spieszyć. W końcu na początku września wynajęliśmy domek w niewielkiej miejscowości na południu Islandii – o wdzięcznej nazwie Kirkjubæjarklaustur – i dzięki ładnej pogodzie mogliśmy nadrobić swoje marzenie o zdobyciu jednego z najsławniejszych wodospadów na Islandii.
Filmy o podróżach i życiu w Islandii znajdziesz tutaj: Subskrybuj
Wcześniej jednak podjechaliśmy do lodowca Svínafellsjökull, który niedawno poleciła nam nasza przyjaciółka. Parking przy lodowcu znajduje się kilkanaście minut dalej na wschód od Rezerwatu Przyrody Skaftafell, w którym znajduje się wodospad Svartifoss, a więc te dwie atrakcje niemal ze sobą graniczą.
Svínafellsjökull
Jadąc na wschód, mniej więcej od Kirkjubæjarklaustur, ma się przed sobą potężny lodowiec Vatnajökull, który spływa wieloma jęzorami nieopodal drogi numer 1. Im bliżej niego się znajdujemy, tym bardziej dostrzegamy wspaniałe U-kształtne doliny przez niego wyżłobione. Lodowiec topi swoje potężne połacie lodu, odkrywając imponujące, o różnych kształtach, często dramatycznych, spiczaste wierzchołki gór. Wydaje się, że są one tak blisko, na wyciągnięcie ręki.
Niedługo przed dojazdem na parking przy Svínafellsjökull zatrzymaliśmy się na punkcie widokowym, z którego mogliśmy podziwiać wylewające się przed nami jęzory lodowcowe. Jest tam również wielka instalacja, którą błędnie wzięłam za jakiś artystyczny projekt. Te dwa krzyżujące się długie fragmenty metalu, to wyrwana część mostu Gígjukvísl, które zostały porwane podczas lodowcowej powodzi (jökulhlaup) w 1996 roku. Islandczycy zostawili je, aby pokazać kolejny dowód, jak potężną siłę ma natura.

Przystanek w podróży

Fragment mostu Gígjukvísl
By dostać się do parkingu przy Svínafellsjökull, należy z głównej drogi numer 1 skręcić na drogę, przy której widnieje drogowskaz “2 Svínafellsjökull”. I te dwa kilometry do parkingu prowadzą drogą żwirową, z dziurami, a więc małym samochodem trzeba jechać bardzo ostrożnie. Co prawda został tam postawiony znak, informujący, że droga jest bardzo wymagająca, jednak w warunkach jeszcze letnich, my naszą niewielką Toyotą Aygo przejechaliśmy ten odcinek naprawdę bez problemu (chociaż bardzo wolno!).

Żwirowa droga do Svínafellsjökull

Ostrzeżenia na parkingu przy Svínafellsjökull
Svínafellsjökull jest jednym z wielu wylotowych lodowców Vatnajökull. Jego jęzor jest jednym z najłatwiej osiągalnych dla turystów, którzy podziwiają go znad malowniczego jeziora lodowcowego, ścieżki spacerowej ponad jego jęzorem lub spacerując po nim ze specjalistycznym sprzętem. My oczywiście mogliśmy sobie pozwolić na kontemplowanie tego cudu natury z parkingu, natomiast ja dodatkowo wybrałam się na krótki spacer zboczami góry opadającej wprost na jęzor lodowcowy.

Mama opowiada Kajetanowi o lodowcach

Wejście na trasę do jęzora lodowcowego Svínafellsjökull
Niesamowite wrażenie, wręcz wzruszające, robi widok na ten popękany jęzor lodowcowy, który wygląda, jakby był nożem pokrojony. Wąska ścieżka, która wiedzie ponad nim, przypomniała mi moje ukochane tatrzańskie szlaki wysokogórskie. Jest tam dosyć sypko i stromo, dlatego nie jest to dobre miejsce na spacer z dwulatkiem. Kajetan z tatą zawrócili i poczekali na mnie nad jeziorem, po którym również, tak jak w Jökulsárlón pływają większe i mniejsze bryły lodu, a więc mieli, co podziwiać.

Początek trasy

Za plecami pozostawiamy jezioro lodowcowe

A przed nami coraz bliżej jęzor Svínafellsjökull
Niektóre cielące się fragmenty lodu mają lekko niebieskie zabarwienie, które mówi o tym, że są one najstarszymi częściami lodu lodowcowego. Fragmenty Svínafellsjökull mogą mieć, aż tysiąc lat. Wiele z nich przybrudzonych jest też czarnym pyłem i popiołem wulkanicznym, które są pozostałością po historycznych wybuchach wulkanów.

Popękany jęzor lodowcowy Svínafellsjökull

Svínafellsjökull
Zastanawiałam się, czy będzie mi dane usłyszeć dźwięk odrywającego się fragmentu lodowca, ponieważ słyszałam i czytałam, że czasami turyści mają to szczęście, by tego doświadczyć. I wiesz, co? Udało się, usłyszałam, choć byłam dosyć daleko miejsca, w którym miało to miejsce. Myślę, że gdybym była bliżej, to cała bym zadrżała ze strachu, bo jest to łomot ogromny.
Minęło mnie kilku piechurów. Jeden chłopak w odblaskowej kurtce z dronem, drugi Francuz z długimi, kręconymi, blond włosami spiętymi w kitkę, który powiedział mi merci, kiedy go przepuściłam i dwie panie ubrane w sportowe stroje i zaopatrzone w kijki trekkingowe, które szły tak żwawym tempem, jakby miały w planach zdobycie lodowca. Jednak nie poszli oni wszyscy dużo dalej ode mnie, w zasadzie miałam tych ludzi cały czas w zasięgu wzroku. Wszyscy siedzieliśmy dłuższą chwilę za zboczu stromej góry i nie mogliśmy przestać podziwiać tej wspaniałej kreacji przyrody.

Trasa o średniej trudności

Powrót na parking
Wodospad Svartifoss
Następnym punktem naszej podróży był wodospad Svartifoss, który zaliczany jest do najatrakcyjniejszych wodospadów na Islandii.
Tym razem, żeby go zobaczyć – w przeciwieństwie do wielu innych znanych wodospadów, które zazwyczaj znajdują się niemal przy głównej drodze – trzeba udać się na prawie dwukilometrową wędrówkę, która zajmuje około 45 minut (w jedną stronę). Svartifoss znajduje się na terenie Rezerwatu Przyrody Skaftafell, który jest zieloną oazą pomiędzy białymi lodowcami i potężnymi, polodowcowymi, czarnymi równinami. Miłe urozmaicenie przy tak surowym krajobrazie.
Skaftafell był niegdyś osobnym parkiem narodowym, jednak od 2008 roku został on wcielony razem z Jökulsárgljúfur oraz lodowcem Vatnajökull do nowo założonego Parku Narodowego Vatnajökull, który zajmuje powierzchnię 12 000 km². W 2019 roku został on wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Opłata za parking w Skaftafell (750 ISK)
Dojście nad wodospad Svartifoss z centrum turystycznego Skaftafell prowadzi długą i szeroką ścieżką, która niemal od samego początku pnie się pomału do góry – część jest podgumowana, a więc idzie się naprawdę wygodnie. Szlak nie jest trudny i wiedzie przez niski, brzozowy las, który o tej porze roku powoli zaczyna żółknąć. Muszę przyznać, że w tych kolorach rezerwatowi Skaftafell jest bardzo do twarzy!
Na kilka dłuższych chwil zatrzymaliśmy się przy wodospadzie Hundafoss, który usytuowany jest przy szlaku na Svartifoss. Znajduje się przy nim niewielka platforma widokowa oraz schodki, gdzie można zrobić sobie przerwę na jakąś przekąskę.

Początek szlaku na Svartifoss

Wodospad Hundafoss, który mijamy po drodze

Całą drogę z patykiem!
Byliśmy bardzo dumni z naszego syna, ponieważ bardzo dzielnie sam szedł pod górę. Nie musieliśmy go nieść na rękach, czy dźwigać na plecach. Żwawo maszerował pod górę i ani razu energia go nie opuściła. Mieliśmy do przejścia prawie 2 km, więc na pewno dla takiego dwulatka, to odcinek bardziej męczący niż dla nas dorosłych – a jednak maluch dał radę! Możliwe, że szliśmy trochę dłużej niż 45 minut, ale z drugiej strony na pewno się nie wlekliśmy. Czyżby Kajetan pokochał górskie wędrówki tak samo, jak jego rodzice?
Wreszcie dostrzegamy wodospad Svartifoss i po kilkuset metrach dochodzimy do jego podnóża. Mierzy on 20 m, a charakterystycznym dla niego elementem są opadające w dół słupy bazaltowe, które zainspirowały islandzkiego architekta Guðjóna Samúelssona przy budowie słynnego kościoła Hallgrímskirkja w Reykjavíku.
Svartifoss powstał tysiące lat temu w wyniku erupcji wulkanicznej, a słupy bazaltowe wskazują na kierunek, w którym lawa spłynęła. Natomiast woda zasilająca lodowiec pochodzi z wcześniej odwiedzonego przez nas lodowca Svínafellsjökull. Przy wodospadzie została zainstalowana kładka z barierkami, tak więc nie da się podejść pod sam słup wody.

Wodospad Svartifoss

Przejście na drugą stronę szlaku

Wodospad Svartifoss
Wracaliśmy tym samym szlakiem, ale dla urozmaicenia można wybrać ten po zachodniej stronie – trzeba przejść przez drewniany mostek. My jednak zdecydowaliśmy się wracać tą samą trasą. Dodatkowym urozmaiceniem były dla nas… borówki! Zdążyły one dojrzeć i mogliśmy delektować się ich cudownie słodkim smakiem.
Zaobserwuj nas na Instagramie po jeszcze więcej Islandii!
Informacje praktyczne
- Wejście do Skaftafell jest darmowe, ale… płaci się aż 750 ISK za parking!
- Na wycieczkę nad wodospad (tam i z powrotem) należy zaplanować około 3 h
- Z Reykjavíku do Skaftafell (i Svínafellsjökull) to około 4h jazdy samochodem (330 km)
Wciąż tu jesteś? To chyba znaczy, że spodobała Ci się nasza praca! Będzie nam jeszcze milej, kiedy dasz nam o tym znać! 👉 Może zostawisz komentarz? Możesz anonimowo! Dla nas to naprawdę wiele znaczy! 👉 Może dołączysz do naszego instagramowego świata, w którym jesteśmy każdego dnia? 👉 Może polubisz nasz fanpage, gdzie dajemy znać o każdej nowej publikacji? 👉 Może zasubskrybujesz nasz kanał na YouTube, gdzie wrzucamy pozytywne vlogi? 👉 Może dołączysz do naszego newslettera? Warto, bo wysyłamy prezenty! Pozostańmy w kontakcie! Nasz Mały Świat tworzymy razem!