21 marca 2021 wraz z grupą geologów wybrałam się na wycieczkę do aktywnej, szczelinowej erupcji wulkanicznej, która obecnie trwa na Półwyspie Reykjanes w zachodniej części Islandii. Erupcja wulkaniczna Geldingadalsgos znajduje się blisko lotniska, słynnego kąpieliska Blue Lagoon oraz stolicy Islandii, a więc dla większości mieszkańców wyspy, jest ona łatwo osiągalna. Niektórzy nazywają ją wręcz “erupcją turystyczną” i nie da się ukryć, że dolina Geldingadalur stała się najbardziej pożądaną atrakcją turystyczną Islandii. Ja również musiałam do niej dotrzeć.
Zanim opowiem Ci o trasie do aktywnej erupcji wulkanicznej Geldingadalsgos na Półwyspie Reykjanes, to jako pasjonatka geologii i absolwentka wydziału geologicznego, w kilku zdaniach chcę (a wręcz muszę!) przedstawić Ci tło tego wydarzenia. Dlaczego doszło do erupcji wulkanicznej, jakiego rodzaju jest ta erupcja i dlaczego akurat w tym, a nie innym miejscu do niej doszło.
Trzęsienia ziemi na Reykjanes
Islandia leży na rozbieżnej granicy dwóch płyt tektonicznych (euroazjatyckiej i północnoamerykańskiej), które każdego roku rozchodzą się od siebie o mniej więcej 2 cm. Dlatego nic w tym dziwnego, że od czasu do czasu mieszkańcy Islandii odczuwają lekkie trzęsienia ziemi. Ziemia w tym kraju trzęsie się praktycznie cały czas, ale w zdecydowanej większości są to wstrząsy nieodczuwalne przez ludzi. Czasami, kiedy są powyżej magnitudy 3.0, mogą one zaniepokoić, ale do silnych trzęsień ziemi, czyli powyżej M 6.0, dochodzi na Islandii bardzo rzadko. Dlatego, kiedy 24 lutego 2021 roku ziemia na wyspie zatrzęsła się z siłą M 5.7, to wydarzenie to wywołało wśród ludzi niemałe poruszenie.
Filmy o podróżach i życiu w Islandii znajdziesz tutaj: Subskrybuj
Epicentrum trzęsienia ziemi miało miejsce na Półwyspie Reykajnes, czyli tam, gdzie znajduje się lotnisko międzynarodowe Keflavik, kilka znanych i chętnie odwiedzanych atrakcji geoturystycznych i równocześnie stosunkowo blisko stolicy kraju. Trzęsienie ziemi odczuli mieszkańcy okolic epicentrum, a także Reykjaviku, Borgarnes, a nawet Isafjordur (Ísafjörður) na Fiordach Zachodnich Islandii. I ja również – mieszkanka obrzeży stolicy we wschodnio-północnej części miasta. Moją pierwszą myślą było to, że pewnie to trzęsienie ziemi związane jest z rozchodzeniem się płyt tektonicznych. Jednak zaczęłam powątpiewać, kiedy trzęsienia ziemi zaczęły się powtarzać i przez kolejne dni, a następnie tygodnie, nie chciały ustąpić.
Doszło do zjawiska tzw. rojów trzęsień ziemi. Roje trzęsień ziemi to trzęsienia ziemi, które charakteryzują się stosunkowo niewielką siłą wstrząsów, ich epicentra znajdują się blisko siebie i mogą występować przez kilka dni, tygodni, a nawet miesięcy.
Dajka magmowa
Trzęsienia ziemi na Reykjanes, które zaczęły być już zliczane w dziesiątkach tysięcy, od początku były bardzo dokładnie monitorowane i skrupulatnie analizowane przez islandzkich geologów. Dane z sejsmografów, stacji GPS oraz interpretacja interferogramów InSAR, zaczęły tłumaczyć, co dzieje się na Reykjanes. Okazało się, że w miejscu występowania rojów trzęsień ziemi pojawiła się dajka, której magma zaczęła wypełniać szczeliny i to bardzo płytko (na głębokości zaledwie ok. 1 km), tuż pod powierzchnią ziemi. I to właśnie ten ruch powodował tak liczne wstrząsy.
Zobrazowanie dajki (dyke) oraz erupcji szczelinowej (fe) i erupcji z wulkanem centralnym (cv):
Magma zbliżyła się na tyle wysoko, że zostaliśmy poinformowani, że w końcu może ona przełamać skorupę ziemską i poprzez szczelinę wypłynąć na powierzchnię ziemi – czyli, że dojdzie do szczelinowej erupcji wulkanicznej. Jedni geolodzy byli przekonani, że dojdzie do tego niebawem (a to niebawem w języku geologów oznacza tyle, że do danego wydarzenia może dojść na dniach, w ciągu najbliższych tygodni, miesięcy, a nawet lat), a drudzy ostudzali naszą ekscytację i mówili, że ta wzmożona aktywność sejsmiczno-wulkaniczna w każdej chwili może się uspokoić i ustąpić na dłuższy okres czasu.

Do momentu erupcji nie było wiadomo, gdzie dokładnie magma przełamie skorupę ziemską i tym samym w którym miejscu się wydostanie na powierzchnię ziemi.
Magma porusza się powoli i leniwie. Nie jest jej śpieszno do wydostania się na powierzchnię ziemi. Wybiera najprostsze z możliwych dróg do przemieszczania się, dlatego też często zmienia położenie. Zanim przełamie skorupę ziemską, wypełnia szczeliny i też nierzadko dochodzi do tego, że się konsoliduje tuż pod powierzchnią ziemi. Tak więc zanim się na nią wydostanie, musi się jej na tyle dużo zakumulować, że będzie miała odpowiednio dużo siły, by to uczynić.
Poprzednia aktywność na Reykjanes
Jednak, czy ta nagła wzmożona aktywność sejsmiczno-wulkaniczna na Reykjanes była rzeczywiście czymś niespodziewanym? Nie do końca, ponieważ nieco ponad rok wcześniej na półwyspie odnotowano inflację magmy – dokładnie miało to miejsce w okolicach góry Thorbjörn (dajka magmowa pojawiła się w systemie wulkanicznym Eldvörp-Svartsengi) przy Grindaviku – a wraz z nią liczne trzęsienia ziemi i zagrożenie erupcją. Mieszkańcy tej miejscowości już wtedy byli przygotowani na ewentualną ewakuację, jednak ruchy magmy się uspokoiły i na kilkanaście miesięcy mogliśmy o tym epizodzie zapomnieć.
I choć Półwysep Reykjanes jest najmłodszą częścią Islandii, to w książkach geologiczno-turystycznych był on opisywany, jako mało aktywny wulkanicznie (lecz geotermalnie bardzo – na Reykjanes znajdują się elektrownie geotermalne oraz gorące źródła, które od zawsze były dużą atrakcją tej części Islandii). Do ostatniej erupcji na Reykjanes doszło około 870 lat temu, natomiast w systemie wulkanicznym Fagradalsfjall, gdzie obecnie trwa erupcja, w XII wieku. Tak więc z jednej strony mogliśmy być niejako przygotowani na to, że możemy się stać świadkami erupcji na Reykjanes, ale z drugiej i tak było ogromne prawdopodobieństwo, że do tej erupcji nie dojdzie za naszego życia.
Warto jednak też spojrzeć na historię erupcji na Reykjanes, z której wynika, że na tym półwyspie do wybuchów wulkanów dochodziło właśnie, co około 1000 lat. Dlatego mając tę wiedzę, gdzieś z tyłu głowy, mogliśmy się spodziewać, że będzie nam dane doświadczyć erupcji wulkanicznej na Półwyspie Reykjanes.
Systemy wulkaniczne na Reykjanes
Aktywność wulkaniczna na Islandii związana jest z systemami wulkanicznymi, których przez Islandię przebiega całe mnóstwo. Ich występowanie związane jest z wyjątkowym pod względem geologicznym położeniem Islandii, czyli na rozbieżnej granicy dwóch płyt tektonicznych, a dokładniej na Grzbiecie Śródatlantyckim, gdzie występuje bardzo silny wulkanizm. Przez omawiany w tym artykule Półwysep Reykjanes takich systemów przebiega kilka i są one zaznaczone kolorem pomarańczowym na poniższej mapie:
W zależności od źródła, możemy spotkać się z różnym nazewnictwem systemów wulkanicznych na Reykjanes, jednak te, które zostały podpisane na powyższej mapie, są najdokładniejsze. Często niewielki system wulkaniczny Fagradalsfjall, gdzie obecnie trwa erupcja wulkaniczna, zaliczany jest do większego systemu Krýsuvík-Trölladyngja, a Eldvörp-Svartsengi do systemu wulkanicznego Reykjanes. Nawet znany geolog Ari Trausti Guðmundsson w swojej książce ‘Living Earth – Outline of the Geology of Iceland’ wyróżnia następujące, bardziej ogólne, systemy wulkaniczne: Reykjanes, Trölladyngja, Brennisteinsfjöll oraz Hengill.
W związku z tym czasami może dojść do nieporozumień związanych z nazewnictwem. Ja o obecnej erupcji na Reykjanes opisuję ją, że dzieje się ona w systemie wulkanicznym Fagradalsfjall, jednak jeżeli spotkasz się z tym, że ktoś inny zalicza ją do systemu Krýsuvík-Trölladyngja, to też będzie to prawidłowe.
🌋 Nazwa góry Fagradalsfjall, u podnóża której ma miejsce erupcja wulkaniczna oznacza po polsku Góra pięknej doliny. 🌋
Na poniższej mapie szarymi kreskami został zaznaczony obszar systemu Krýsuvík-Trölladyngja. Na fioletowo zasięg lawy z historycznych erupcji, a na czerwono kratery wulkanów tarczowych oraz pozostałe kratery.
W mediach doszło jeszcze kilku innych nieporozumień związanych z samym miejscem erupcji. Jednym z największych nieporozumień było to związane z górą Keillir. Góra Keillir to wygasły wulkan centralny, który powstał w wyniku erupcji podlodowcowych, ale dziś już nie ma połączenia z komorą wulkaniczną. Naukowcy podejrzewali, że ziemia otworzy się właśnie w obrębie południowych zboczy góry Keillir, a nie Fagradalsfjall, tak jak do tego faktycznie doszło. Media zrozumiały to, że to właśnie Keillir ma wybuchnąć, co oczywiście było błędnym rozumowaniem. Innym nieporozumieniem jest również to, że obecnie to góra Fagradalsfjall wybucha. Nie, ale o tej samej nazwie jest wspomniany system wulkanicznym, w którym ma miejsce obecna erupcja na Reykjanes. Prawdą jest to, że dzieje się ona w obrębie góry Fagradalsfjall.
Erupcja wulkaniczna Geldingadalsgos
Po ponad trzech tygodniach nieustannych trzęsień ziemi, których naliczono około 50 tysięcy (!), 19 marca 2021 roku o godzinie 20:45 rozpoczęła się erupcja wulkaniczna na Półwyspie Reykjanes. Jej dokładna lokalizacja to dolina Geldingadalur nieopodal góry Fagradalsfjall w sysytemie wulkanicznym Fagradalsfjall. Nazwano ją erupcją Geldingadalsgos, choć media opisują ją różnie – np. erupcja (w) Geldingadalur/Geldingadalir lub erupcja Fagradalsfjall.
Erupcja wulkaniczna Geldingadalsgos jest erupcją efuzyjną, czyli wylewną, co oznacza, że głównym materiałem wulkanicznym jest lawa (bazaltowa), która wypływa na powierzchnię ziemi poprzez nowo powstałe pęknięcia w skorupie ziemskiej, co z kolei oznacza, że jest tym samym erupcją szczelinową (inaczej linearną).
Pomimo stosunkowo łagodnego charakteru erupcji, krajobraz jej zmienia się dynamicznie. Pierwszego dnia szczelina, z której magma wydostawała się na powierzchnię ziemi miała 200 m długości, a kolejnego już kilometr. Na początku był jeden większy stożek rozbryzgowy, ale wkrótce zaczęło tworzyć się więcej. W pierwszych tygodniach było jedno otwarcie w skorupie, dziś jest ich kilka, a więc obszar erupcji się powiększa. Wciąż jednak erupcja ta uznawana jest za jedną z mniejszych na Islandii.
Zagrożenia związane z erupcją
Erupcja efuzyjna i tym samym szczelinowa, która ma miejsce w dolinie Geldingadalur ma stosunkowo łagodny przebieg. Nie zagraża ona ruchowi lotniczemu (został on wstrzymany tylko na kilka pierwszych godzin erupcji), jak to miało miejsce w przypadku erupcji Eyjafjallajokul w 2010 roku, ponieważ nie jest to erupcja eksplozywna, kiedy to materiały piroklastyczne oraz gazy są głównymi produktami erupcji wulkanicznej. Na ten moment nie zagraża również mieszkańcom okolicznej miejscowości Grindavik, czy pobliskiej infrastrukturze, jednak przy długotrwałym wylewie lawy w końcu może do tego dojść. Jednak w przypadku tego typu erupcji czasu na ewakuację jest dużo, ponieważ lawa wypływa z głębi ziemi stosunkowo powoli.
Poważniejszym zagrożeniem są wydobywające się w miejscu erupcji gazy, które jednak koncentrują się tylko lokalnie – w miejscu erupcji – a więc największą ostrożność trzeba zachować przebywając właśnie w Geldingadalur. Należy uważać, aby gazy nie leciały prosto na nas, czyli obserwować, w którą stronę wieje wiatr. O wysokości stężenia i zagrożeniu zatruciem gazami na bieżąco informują islandzkie służby. Gazy mogą docierać do pobliskich miejscowości (w tym do stolicy Islandii), jednak jeżeli miałyby one jakkolwiek doskwierać, to w nieznacznym stopniu, czyli może pojawić się ból głowy, czy zaczerwienione oczy.
Pomimo tego, że Geldingadalsgos nie stanowi zagrożenia Grindavikowczanom, to zanim doszło do erupcji, byli oni gotowi do możliwej konieczności opuszczenia swojego miasteczka. Wówczas nie było wiadomo, w którym miejscu otworzy się ziemia, a więc jaki dystans będzie dzielił erupcję od zasiedlonego obszaru. Dziś potoki lawy od Grindaviku dzieli zaledwie kilka kilometrów.
Erupcja w mediach społecznościowych
Chyba żadna inna erupcja na Islandii nie była tak dobrze dokumentowana, jak ta obecna. Od momentu, kiedy informacja o rozpoczęciu erupcji wulkanicznej na Reykjanes dostała się do mediów, to wszyscy wręcz oszaleli na jej punkcie. Covid szybko poszedł w niepamięć, a Instagram szybko zalały imponujące fotografie pierwszego i największego stożka rozbryzgowego w Geldingadalur. Dziś tych fotografii i filmów (przede wszystkim dronowych) z erupcji jest ogrom, pewnie się trochę zlewają i coraz trudniej dostrzec wyjątkowe ujęcie, ale na pewno warto obejrzeć erupcję z dobrą muzyką islandzkiego zespołu KALEO:
Szybko zaczęły być organizowane loty samolotem i helikopterem nad miejscem erupcji, i choć przyjemność taka niemało kosztuje, to chętnych nie brakuje. I oczywiście lokalne biura podróży również zaczęły organizować dojazdy do miejsca, skąd rozpoczyna się wędrówkę do Geldingadalur, tak więc nawet jeżeli ktoś nie ma własnego samochodu, to ma możliwość udania się do tego wyjątkowego miejsca. Uwierzcie, ale niemal wszyscy nasi znajomi z Islandii zdążyli sobie już dawno zrobić zdjęcie z erupcją. To takie przecież normalne na Islandii… 😉 Natomiast dla tych, którzy nie chcą lub po prostu nie mają możliwości wybrania się na aktywną erupcję, to islandzkie służby i media zadbały, by każdy mógł obserwować sobie ją dzięki transmitującym na żywo kamerkom, które zostały zainstalowane w miejscu trwającej erupcji.
Trasa do aktywnej erupcji Geldingadalsgos
Erupcja wulkaniczna w Geldingadalur jest tak łatwo osiągalna, że od pierwszego dnia jej trwania przyciąga setki, jak nie tysiące pragnących ją zobaczyć osób. Pierwszego dnia turyści, którzy dotarli do Geldingadalsgos wytyczyli dwa szlaki (częściowo na dziko) dla kolejnych ciekawych tego zjawiska osób. Pokazali również, jak wygląda dojście, ile ono trwa i jak należy przygotować się na wędrówkę. Na pewno zachęcili i zmotywowali kolejnych wśród których byłam również ja.
Wówczas były dwie możliwości dostania się do miejsca erupcji – z Grindaviku oraz okolic Błękitnej Laguny. Pierwszy szlak krótszy, ale bardziej wymagający, a drugi dłuższy. My wybraliśmy się tym pierwszym, czyli z drogi 427 (Suðurstrandarvegur).
Fotorelacja
21 marca, a więc w pierwszy dzień kalendarzowej wiosny i dwa dni po rozpoczęciu erupcji wulkanicznej Geldingadalsgos wraz z grupą geologów i geofascynatów wybrałam się na wycieczkę, by na własne oczy zobaczyć, jak rodzi się ziemia. Początkowo miałam zamiar odczekać parę dni, by zobaczyć, jak sytuacja będzie się rozwijać, jednak nadarzyła się wyjątkowa okazja, by wraz z przyjaciółmi udać się w to wyjątkowe miejsce.

Początek naszej trasy
O godzinie 10:00 rozpoczęliśmy wędrówkę, pozostawiając samochód na poboczu drogi tuż za Grindavikiem. Niestety nie było możliwości podjechania do miejsca, w którym rozpoczynał się szlak, dlatego mieliśmy kilkadziesiąt minut do przejścia szosą. Pogoda nie była najgorsza. Nie było zimno, nie wiało za mocno, a co najważniejsze, nie padało, tak więc można powiedzieć, że warunki były idealne.

Część naszej ekipy

Spojrzenie na wybrzeże Reykjanes

Państwo Geolodzy

Pęknięcie ziemi po trzęsieniach ziemi

Jeszcze kawałek do wejścia na szlak
Po godzinie 11:00 skręciliśmy trochę na dziko (lecz już z lekko wydeptanym przez turystów szlakiem) na północ, w kierunku góry Fagradalsfjall, przy której doszło do erupcji. Przy wejściu na szlak stała policja, która nakierowywała ruch turystyczny.

Policja przy wejściu na szlak
Tak wyglądało wejście na szlak – na dziko, ale już z lekko zarysowaną trasą, świeżo wydeptaną przez pierwszych turystów. To przejście na dziko było krótkie, ponieważ już przy wzgórzu, które widać na zdjęciu jest pociągnięty jeden ze starych szlaków hikingowych na Reykjanes.

Wejście na dziko

Prosty szlak przez obrośnięte pole lawowe
I już na wcześniej wytyczonym szlaku. Niesamowite było to, w co też nie mogliśmy uwierzyć, że za kilkadziesiąt minut ujrzymy aktywną erupcję wulkaniczną. Emocje, które towarzyszyły nam podczas tej wycieczki, były po prostu nie do opisania.
Na trasie były dwa nieco bardziej wymagające podejścia i tym samym w zasadzie jedyne dwa pod górę. Jednak dla osób sprawnych i aktywnych fizycznie te odcinki nie są zbyt trudne – oczywiście w sprzyjających warunkach atmosferycznych. Trochę zadyszki i zmęczenia, ale nie jest to odcinek trudny. Po drodze mijaliśmy osoby w każdym wieku, w tym małe dzieci i osoby starsze i wszyscy dawali radę.

Pierwszy trudniejszy fragment

I po chwili drugie podejście

Końcówka męczarni
I kiedy pokonaliśmy ten najtrudniejszy odcinek naszej trasy, to po chwili ukazał nam się pierwszy widok na wulkan. A w zasadzie na tzw. stożek rozbryzgowy, który tworzy się podczas erupcji szczelinowej.

Godzina 12:26 – pierwsze spojrzenie na Geldingadalsgos
Stożek rozbryzgowy (ang. spatter cone) może nam się wizualnie kojarzyć z wulkanem centralnym, ale nim nie jest. Wulkan centralny ma połączenie z komorą wulkaniczną, natomiast tutaj w przypadku Geldingadalsgos z dajką magmową. Stożki rozbryzgowe tworzą się od nagromadzenia się lawy i mają bardzo charakterystyczny wygląd. Tworzą się wzdłuż nowo powstałych/powstających szczelin erupcji szczelinowych, a więc po zakończeniu erupcji w jej miejscu może ich być bardzo wiele. To z nich tryskają fontanny lawy, a następnie wypływają potoki lawy.

Jeszcze kawałek dzieli nas od erupcji.

O, tak! Tam idziemy!

Radość nie do opisania!
Dolina Geldingadalur z aktywną erupcją szybko stała się nowym ulubionym miejscem turystów na oryginalne sesje zdjęciowe. No przyznać się, kto by nie chciał mieć takiej fotki? Przyznacie, że Kami i Michał wyglądają tu uroczo. 💗
Z każdym krokiem było coraz piękniej.

Dolina Geldingadalur
No dobra, to na sam początek przyjrzyjmy się nowonarodzonej Ziemi. Pierwsze fragmenty lawy w naszych rękach! I przy okazja ostrzeżenie: pomimo tego, że ciemna lawa (ta skorupka) na powierzchni jest zastygnięta, to w środku jest wciąż płynna i gorąca. Dlatego nie wolno po niej chodzić, bo po prostu może ona pochłonąć.

Geolodzy w akcji!

I lava you!

Cudowny kontrast
Dosyć długo spędziliśmy na obserwowaniu z bliska tworzonych przez lawę kształtów. Mnie najbardziej zachwyciła lawa pahoehoe.

Kami w akcji!

Niesamowite kształty i kolory

Piękna pahoehoe
A teraz erupcja wulkaniczna Geldingadalsgos z bliska! Tak blisko stożka rozbryzgowego można było podejść tylko w pierwszych dniach, kiedy lawa nie miała jeszcze tak dużego zasięgu. Dziś ten teren wygląda zupełnie inaczej. Ja zobaczyłam go, kiedy dopiero, co zaczęła rodzić się ziemia.
I droga powrotna…

Ostatnie spojrzenie na erupcję

Strome zejście

Cudowny mech

Takich pęknięć na drodze było wiele. Wszystkie powstały od trzęsień ziemi na Reykjanes.
Wycieczka zajęła nam kilka długich i pięknych godzin. Osoby sprawne dochodziły do erupcji w około godzinę-półtorej. My trochę dłużej. 😉 Miejsce erupcji jest tak wciągające, że naprawdę trudno było je opuścić. Dziękuję moim fantastycznym towarzyszom za tak cudnie spędzony czas! Przeszliśmy razem 18 km!
Film
https://youtu.be/9S7eZ96mYuU
Informacje praktyczne
Miejsce erupcji odwiedziłam na samym początku jej rozpoczęcia, a od tego czasu minął już prawie miesiąc. Dlatego też wiele od tamtego czasu się zmieniło. Po pierwsze erupcja jest kilka razy większa, po drugie wytyczono nowe szlaki, a po trzecie wprowadzono nowe zasady zwiedzania tej atrakcji.
Mój mąż odwiedził Geldingadalsgos tydzień po mnie. I choć zrobił to stosunkowo niedługo po mnie, to już mogliśmy dostrzec duże zmiany. Jednak to nic w porównaniu do tego, jak sytuacja prezentuje się obecnie.
Mapa trasy
Bardzo ułatwiającą sprawę rzeczą jest to, że została stworzona mapa ze szlakami, które prowadzą do miejsca erupcji. Na samym początku jej trwania wiele było niewiadomych – którędy iść, ile trasa zajmie czasu, czy jest bezpiecznie, itd. Dziś informacji jest ogrom, a służby i media cały czas dbają, aby wszyscy turyści byli dobrze poinformowani i mieli zapewnione bezpieczeństwo.
Dziś do miejsca erupcji można wybrać się tylko z okolic Grindaviku, czyli od południa. Trasa z Błękitnej Laguny jest zamknięta – była ona dłuższa i praktycznie mniej wygodna.
Powstały parkingi tuż przy rozpoczęciu szlaku, tak więc nie trzeba już pokonywać długiego odcinka asfaltem i dzięki temu oszczędza się kilka kilometrów. Tym samym nie wolno już pozostawiać samochodu na poboczu drogi. Powstał również punkt informacyjny ze sklepikiem, w którym można zaopatrzyć się w pożywienie, a także toaleta. Jest to również miejsce, gdzie stacjonują islandzkie służby.
Mapa turystyczna obszaru erupcji:
Oto druga mapa z zaznaczonymi szlakami do miejsca erupcji, a także aktywnymi szczelinami (kolor czerwony), z których wylewa się lawa. Żółtym prostokątem został zaznaczony obszar, na którym może dojść do kolejnych pęknięć skorupy ziemi i nowych wylewów lawy. Warto dobrze zapoznać się z tym obrazkiem, ponieważ obszar erupcji jest niebezpieczny – w każdej chwili może powstać nowa szczelina!
Preferowany i zdecydowanie wygodniejszy i prostszy szlak, to szlak A. Szlaki mogą być korygowane z uwagi na powiększający się zasięg lawy! Mogą być też na przemian zamykane i otwierane. Trzeba mieć na uwadze, że sytuacja cały czas zmienia się bardzo dynamicznie.
A tak nawiasem mówiąc, zwróć uwagę w jaki wzór układają się kolejne otwory (jest ich już, aż sześć!). Są one odzwierciedleniem ułożenia się dajki magmowej. Pokrywają się one również z mapą trzęsień ziemi (spójrz na ilustrację we wcześniejszej części tekstu). Co będzie dalej? Tego nie wie nikt!
Dostępność atrakcji
Od 12:00 do 21:00 przy Geldingadalsgos stacjonują islandzkie służby, które robią pomiary stężenia toksycznych gazów. Dzięki temu na bieżąco mamy informacje, czy jest bezpiecznie, czy też nie. Dlatego najbezpieczniej jest przebywać na tym terenie w godzinach ich stacjonowania. Można wybrać się wcześniej, ale do 21:00 trzeba wrócić na parking. O godzinie 23:00 rozpoczyna się ewakuacja turystów. Oczywiście te godziny mogą być ruchome, dlatego przed rozpoczęciem wędrówki sprawdź informacje tutaj: Almannavarnir.
Jak się przygotować?
Do wycieczki należy przygotować się tak, jak na wycieczkę górską. Pogoda na Islandii lubi płatać figle, tak więc zawsze należy być przygotowanym na jej pogorszenie.
Ekwipunek geoturysty:
🌋 dobre obuwie powyżej kostki (buty trekkingowe)
🌋 bielizna termiczna
🌋 ciepłe i oddychające ubranie sportowe (np. merino)
🌋 kurtka i spodnie chroniące przed deszczem i wiatrem
🌋 czapka, rękawiczki, komin
🌋 dobry plecak
🌋 okulary przeciwsłoneczne
🌋 ewentualnie raczki, kijki trekkingowe, latarka/czołówka
🌋 krem z filtrem, balsam do ust
🌋 suchy prowiant, woda, termos z ciepłą herbatą
🌋 telefon komórkowy
🌋 aparat fotograficzny z zapasem baterii 🙂
🌋 dobrze przygotowane ciało – wyspane i pełne pozytywnej energii!
Przydatne linki
🌋 Prognoza rozprzestrzeniania się gazów (mapa)
🌋 Najnowsze informacje dotyczące erupcji z Islandzkiego Biura Meteorologicznego
🌋 Mapa miejsca erupcji
🌋 Informacje na temat bezpieczeństwa podróży
I co dalej?
Niesamowitą wiadomością było to, że lawa wypływająca na powierzchnię ziemi w Geldingadalur pochodzi ze znacznie większych głębokości niż się tego spodziewano. Okazało się, że wypływa lawa o bardzo prymitywnym składzie z głębokości około 17 km, czyli płaszcza ziemi. Jest to bardzo wyjątkowe wydarzenie, ponieważ ostatni raz na Islandii tak prymitywna lawa wydobywała się, jakieś 7000 lat temu!
Możliwym jest, że erupcja ta będzie trwała bardzo długo, nawet latami i finalnie utworzy wulkan tarczowy. Jednak tak naprawdę wszystko jest możliwe i niczego nie możemy być pewni. Możemy tylko stać obok i obserwować. Na razie obszar erupcji się powiększa, tworzą się nowe stożki rozbryzgowe i coraz więcej lawy kumuluje się w dolinie. Z jednej strony nawet już spłynęła do sąsiedniej doliny, także krajobraz cały czas zmienia się bardzo dynamicznie.
Ilustracja prezentująca dajkę magmową wraz z źródłem pochodzącym z płaszcza ziemi:
Na poniższej ilustracji został przedstawiony zasięg wypływającej ze szczelin lawy. Z Geldingadalur lawa spłynęła już do sąsiadującej doliny Meradalir:
Podsumowanie
Wycieczka do miejsca aktywnej erupcji jest niesamowitym przeżyciem, które na pewno pozostanie w pamięci do końca życia. Trudno opisać emocje, bo dla wielu jest to doświadczenie wręcz nierealne. Ekscytacja jest ogromna, ale trzeba pamiętać, że przebywając na terenie, gdzie wydobywa się gorąca na ponad 1000 stopni Celsjusza lawa, jest naprawdę bardzo niebezpieczne – przede wszystkim dlatego, że erupcja jest nieprzewidywalna. Do otwarcia się kolejnej szczeliny może dojść w zasadzie gdziekolwiek na obszarze erupcji i bez żadnej zapowiedzi. Magma przemieszcza się tam tuż pod naszymi stopami! Z racji tak dużego zagrożenia zdrowia i życia, absolutnie nie zachęcam cię do odwiedzenia tego miejsca. Jednak wątpię, że kiedy dostaniesz szansę wybrania się tam, będziesz potrafić sobie tego odmówić.
4 komentarze
Fantastyczna relacja. My byliśmy w lipcu i nie można już było podejść tak blisko. Przynajmniej my nie znaleźliśmy takiej możliwości. No i erupcję oglądaliśmy z drugiej strony doliny i pola lawy. Przeżycie fascynujące. Dzięki ze bardzo ciekawy wpis i sporo wiedzy. Jak mam największy problem z nazwą tego miejsca, bo w necie wersji jest co najmniej kilka.
Pozdrawiam
Krzysiek
Hej Krzysiek! Bardzo mi miło, dziękuję! 🙂 Nazewnictwo jest troszkę skomplikowane, ale to właśnie wszystko wytłumaczyłam we wpisie dlaczego tak jest. Możesz w uproszczeniu mówić erupcja w (systemie wulkanicznym) Fagradalsfjall. 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
Świetny wpis! Super pomocny 🙂 . Wiesz może, jak obecnie wygląda sytuacja? Internety nie pomagają, a chciałabym się tam wybrać w czerwcu 😉
Cześć! Dzięki serdeczne! 🙂 Erupcja nie jest obecnie aktywna, ale teren dalej nie zastygnięty 🙂 Śmiało można iść na spacer i zobaczyć świeżo zastygniętą, ale wciąż miejscami dymiąca lawę 🙂