Szał na Islandię jeszcze trwa, ale tak jakby trochę przycichł. Wiele osób w ostatnich latach zdążyło już ją zwiedzić, ale jeszcze duża część nie. Może ty również do tej drugiej grupy osób się zaliczasz? I zastanawiasz się, czy faktycznie warto? Czy faktycznie Islandia jest warta tych krajobrazów i tych pieniędzy?
Czym na Islandii możesz się rozczarować?
ZORZE POLARNE – zobaczyć zorzę polarną na niebie, to jest coś niesamowitego. Jesteśmy szczęściarzami, ponieważ zorze polarne możemy podziwiać, leżąc w łóżku w naszej sypialni. Jednak zorze polarne w rzeczywistości wcale nie są tak intensywne i tak kolorowe, jak przedstawiają je zdjęcia blogerów czy fotografów. Zdecydowana większość zdjęć jest podciągnięta w Lightroomie czy Photoshopie, aczkolwiek nadal jest to fascynujące zjawisko do zobaczenia. Co więcej, to że przylecisz do Islandii zimą, nie oznacza, że na pewno tę zorzę zobaczysz. Musi być dobra pogoda, a o nią zimą czasami trudno. Z naszych obserwacji wynika, że najpiękniejsze zorze są w sierpniu, wrześniu oraz marcu i kwietniu. Prognozę na zorzę możesz sprawdzić tu. A jeżeli zastanawiasz się, czy można ją zobaczyć z miasta (np. z Reykjaviku), gdzie jest oświetlenie, to jak najbardziej tak.
WIATR – kiedy pomyślisz o Islandii, pewnie pierwsze, co przyjdzie ci do głowy to zimno. Szczerze ci powiem, że nam zimno tak nie doskwiera, jak wiatr. Wszechobecny wiatr. Do niego trudno przywyknąć i zawsze trzeba mieć przy sobie ubranie, które będzie przed nim chronić. Podmuchy wiatru są też niebezpieczne. Nie tylko możemy się wywrócić my, ale także wiatr może strącić z drogi samochód. Na (potężny) wiatr musisz się nastawić zawsze – nawet latem przy najlepszej pogodzie.
POGODA – niestety islandzka pogoda może jak najbardziej cię rozczarować. Islandia leży w takiej strefie klimatycznej, że pogoda często nie sprzyja wycieczkom turystycznym. Może się zdarzyć tak, że podczas całego twojego wyjazdu (nie ważne o jakiej porze roku), nie będziesz mieć ani jednego spokojnego – bez wiatru i deszczu czy śniegu – dnia. Takie warunki bardzo utrudniają w podziwianiu piękna tego kraju. Czasami zdarza się tak, że w ogóle nie można ruszyć w trasę. Przy bardzo złej pogodzie nawet biura podróży odwołują wycieczki – nie ważne jak drogie one by nie były. Wiadomo, bezpieczeństwo jest najważniejsze. Dlatego, kiedy decydujesz się na podróż do Krainy Lodu i Ognia, miej w świadomości to, że realizacja twoich podróżniczych planów będzie uzależniona właśnie od pogody. I tu na koniec mogę dodać, że najbardziej polecamy okres od (maja) czerwca do sierpnia (września), jeżeli chodzi o zwiedzanie. Na pewno odpuścilibyśmy sobie jesień i początek zimy.
PROBLEM Z SAMOCHODEM – pracowałam w wypożyczalni samochodów i wiem, aby nie wyruszać w podróż po Islandii bez pełnego ubezpieczenia. Naprawdę nie warto na tym oszczędzać. Po Islandii jeździ się trudniej niż po Polsce i nie tylko chodzi o jakość dróg, ale również warunki pogodowo-drogowe. Miałam tak dużo przykrych dla klientów przypadków (głównie problem z oponami i wybite szyby od kamieni), że szczerze polecam ci dobrze przygotować się do wypożyczenia samochodu w Islandii. Zanim to zrobisz, zapoznaj się z warunkami umowy i przed wejściem do samochodu, obfotografuj go z każdej strony, aby żaden pracownik nie wynalazł jakichś rysek, których nie byłeś sprawcą. Firma, w której pracowałam, bardzo się ich doszukiwała…
REYKJAVIK – nie przylatuj do Islandii po to, by zwiedzać stolicę czy jakiekolwiek inne miasto. Do tego kraju przylatuje się dla natury, a nie budynków. Reykjavik w porównaniu do innych stolic świata nie jest tak atrakcyjny i urozmaicony. Jeżeli nie przeznaczysz na niego czasu, nic się nie stanie. A jeżeli koniecznie chcesz go zwiedzić to jeden dzień (a nawet pół dnia), jak najbardziej wystarczy. Wielokrotnie słyszeliśmy od turystów, że Reykjavik nie jest ciekawym miastem. Jeżeli faktycznie pogoda nie dopisze, to wtedy oczywiście warto się po nim przejść. Nie jest ono brzydkie i znajdzie się kilka atrakcji – my je naprawdę lubimy. Dodam jeszcze, że jeżeli chodzi o muzea, to w mojej opinii nie są one zbyt imponujące. Chyba najciekawszym jest nowo otwarte muzeum Perlan – to z ręką na sercu możemy polecić.
CENY – niestety, ale Islandia dla turystów jest bardzo drogim krajem. Nawet najgłupsza, niewielka pamiątka potrafi kosztować fortunę. Nie mówiąc już o obiedzie w restauracji, wypożyczeniu samochodu czy zorganizowanej wycieczce turystycznej do jakiegoś miejsca. Tutaj trzeba nastawić się na to, że naprawdę dużo się wyda. Oczywiście można kombinować – przywieźć własne jedzenie, spać po znajomych czy na “couchu” lub pod namiotem i łapać stopa. Jednak naszym skromnym zdaniem udając się do Islandii lepiej mieć przy sobie więcej pieniędzy. Po pierwsze dla bezpieczeństwa, a po drugie po to, by jednak wydawać je na turystykę i doświadczać rzeczy, których nigdzie indziej nie miałoby się szansy – na przykład wejść do wnętrza wulkanu!
BŁĘKITNA LAGUNA – jeżeli zastanawiasz się, czy warto wydawać fortunę na wstęp do słynnego kąpieliska Blue Lagoon, to powiem ci, że tak i nie. Ja byłam tylko raz i bardzo chętnie poszłabym jeszcze, jednak te pieniądze wolę przeznaczać na karnety na basen. Kąpielisko to jest okropnie drogie, a biorąc pod uwagę fakt, że w Islandii można zanurzyć się za darmo na dziko w prawdziwym gorącym źródle, przekonuje, aby z Blue Lagoon zrezygnować. Tym bardziej, że kąpiel w naturze jest dużo bardziej ciekawszym doświadczeniem niż kąpanie się z tłumem turystów koło siebie. Jest to bardzo turystyczne miejsce i spotkaliśmy się z opiniami, że dla wielu jest to mocno przereklamowane miejsce. Natomiast jeżeli nie żałujesz pieniędzy i nie przeszkadzają ci hałaśliwi turyści, to jak najbardziej idź tam. Raz w życiu można! Jest ładnie, można wysmarować się uzdrawiającymi błotkami, więc dla zdrowia korzystnie!
ISLANDIA JEST NUDNA – możecie nie uwierzyć, ale dwa razy spotkaliśmy się z opinią, że islandzkie krajobrazy szybko się nudzą. Bo wszędzie tak samo wyglądające pola lawowe, wodospady i góry… My się pod tym nie podpisujemy, ale może się okazać, że ty też nie dostrzeżesz wyjątkowości w surowym krajobrazie wyspy i wrócisz z podróży zawiedziony. Ale wątpimy.
Zadaliśmy to pytanie również na podróżniczych grupach dyskusyjnych i najczęściej ludzie wymieniali jeszcze:
GOLDEN CIRCLE – czyli “Złoty krąg” islandzkich cudów natury, które są najczęściej odwiedzane przez turystów. Atrakcje te znajdują się w stosunkowo niedalekiej odległości od Reykjaviku i są bardzo łatwo osiągalne. Należą do nich m.in. płyty tektoniczne w Parku Narodowym Þingvellir, słynny gejzer Strokkur oraz wodospad Gullfoss. Niektórych rozczarowują tłumy turystów, którzy przeszkadzają w kontemplowaniu islandzkiej przyrody. Innych atrakcje same w sobie, które według nich nie są, aż tak spektakularne, jak te, które np. wcześniej zdążyli zwiedzić na Islandii.
REYKJADALUR – mniej więcej 45 km od Reykjaviku znajduje się dolina Reykjadalur, przez którą przepływa gorąca rzeka, w której każdy może się zanurzyć. Jest to fantastyczna atrakcja, bo nie dość, że ma się okazję wykąpać w naturze z pięknymi krajobrazami przed oczami, to jeszcze za darmo! Jednak niektórzy narzekają, że rzeka wcale nie jest tak gorąca, jak o tym piszą w przewodnikach. To prawda i nie prawda. Wszystko zależy od pory roku oraz miejsca, w którym wchodzi się do rzeki. Im wyżej, tym goręcej, a im niżej, tym chłodniej.
REJSY TURYSTYCZNE – niektórzy rozczarowują się wycieczkami morskimi, które mają na celu upolować wieloryby lub maskonury – oczywiście obiektywem dla zdjęć. Niestety, ale nie zawsze się trafi okazja na podziwianie tych zwierząt w naturze i wybierając się na taki rejs trzeba po prostu zdawać sobie z tego sprawę.
TURYŚCI – turyści rozczarowują się również sposobem zachowania innych turystów. Chodzi przede wszystkim o to, że turyści nie szanują przyrody – śmiecą, depczą i rozjeżdżają delikatny mech. Do tego hałasują, wydeptują nowe ścieżki i narażają swoje oraz innych zdrowie np. poprzez nagminne zatrzymywanie się na środku drogi, by “szybciutko” zrobić zdjęcie. Jeżeli chodzi jeszcze o te zdjęcia, to również są one powodem, dlaczego turyści (i w sumie mieszkańcy również, np. fotografowie) niszczą przyrodę. W pogoni za idealnym selfie czy bajeczną sesją zdjęciową, zadeptują wrażliwą islandzką przyrodę, o którą tak walczy zdecydowana większość mieszkańców Islandii.
Czy warto lecieć na Islandię?
Islandia to taki kraj, który człowiek powinien przynajmniej raz w życiu odwiedzić. Mnie ten jeden raz wystarczył, aby rzucić dotychczasowe plany (m.in. odbycie podróży dookoła świata) i zainwestować wszystkie oszczędności w emigrację do Reykjaviku (przeczytaj: Cała prawda o naszej emigracji). Po trzech latach uważam, że była to jedna z lepszych decyzji mojego życia.
Jako mieszkanka Islandii praktycznie od początku szukałam możliwości zwiedzania wyspy. Na początku było trudno i bardzo drogo, ponieważ jeszcze nie mieliśmy samochodu. A jak ten się pojawił, to praktycznie każdy wolny dzień/weekend zaczęłam razem z mężem spędzać na penetrowaniu Islandii.
Nas ten kraj oczarował. Jesteśmy przekonani, że nigdy nam się nie znudzi i że prawdopodobnie nie zdążymy odkryć wszystkich jego cudownych i fascynujących zakątków. My – ja i mój mąż – jak najbardziej polecamy podróż do Islandii. Tylko niech ona będzie świadoma i pokorna, aby nie wrócić z niej rozczarowanym.

Trzeci rok w Islandii
1 Kometarz
Bardzo obiektywny tekst ;-). Bedę trzecia osobą na Waszej liście, której Islandia nie oczarowała. Objechaliśmy ja calutka w 2 tygodnie (łącznie z fiordami zachodnimi) niejednokrotnie zbaczając z “jedynki” by pojezdzić szutrami po górskich serpentynach. Wrażenia? Niestety, po pierwszym zachłysnięciu sie pięknymi krajobrazami nadeszła nuda…. Podobne widoki za oknem, przygnebiające pustkowia, które wyglądaja dokładnie tak samo, niezaleznie czy jesteśmy na południu czy pólnocy, tysięczny wodospad i brak kolorów. Wszystko czarne, szare i depresyjne, taki mały MORDOR. Na Golden Circle poświęcilismy jeden dzień, bo tłumy Azjatów niestety przyćmiewały piekno atrakcji. Spaliśmy w Kamperze na opustoszałych kempingach (1 połowa października), pogoda była wzgledna, taka typowo islandzka, raz padało, raz świeciło słońce. Trafilismy tylko jeden dzień z zamknętymi drogami (silny wiatr) więc udało sie zobaczyć w zasadzie wszystko co najwazniejsze + wiele miejsc do których nie docierają turyści. Niestety z każdym kolejnym dniem humor nam sie pogarszał. Dwa tygodnie to zdecydowanie zbyt długo. Podobny plan działania codziennie: sniadanie i w drogę – stop – atrakcja – połazić – jechać dalej – kolejna atrakcja – połazić – wsiąść do auta poszukac miejsca na nocleg i tak codziennie w otoczeniu podobnych krajobrazów. Zastanawialismy sie po co właściwie jedziemy dalej, skoro wszystko wygląda podobnie…chyba z nadziei, że cos nas zaskoczy – nie zaskoczyło. Może te kwaśne miny mamy z racji tego, że widzieliśmy już całą Skandynawię i powiem krótko, naszym zdaniem Islandia wygląda blado przy Lofotach czy kolorowych miasteczkach w Norwegii. Tromso czy Bergen przy Rejkiaviku to arcydzieła architektury, pełne barw i zycia. na Islandii uderzył nas brak dbałości o detale paskudne rozlatujące sie konstrukcje, zardzewiałe i przygnębiające. Turbo tandetne chińskie pamiatki (nawet magnesy nie sa oryginalne) wszystko chińskie i plastikowe – Islandczycy chyba nie sa demonami przedsiebiorczości i nie dbaja zwyczajnie o turystę, kolejnym przykładem jest całkowity brak toalet czy koszy na śmieci – z jednej strony dbac o przyrodę a z drugiej jak?. Kolejne pytanie, które nam sie nasuwało każdego dnia, mijając “metropolie” pokroju Isafjordur czy Bolungarvik brzmiało…co tu robic na codzień? Przerażająca pustka, gdzie sie realizować, gdzie wyjść…Kolejny minus to oczywiście zorza (akurat nastawieni byliśmy na to), nie rozumiemy ludzi, którzy na nia polują…tosz to najcześciej kremowa poświata, którą łatwo pomylic z chmurami (takiej spektakularnej, o której opowiadaja ludzie nie udało sie nam jeszcze zobaczyć) ewentualnie blade zielenie ;-). Widzieliśmy i głaskalismy renifery, widzielismy wieloryby, foki i tysiące owiec, kapalismy sie w dzikich basenach i źródłach, wleźlismy na wulkany, nawet nazbieralismy koźlarków w karłowatych brzozach na Dimmu Borgir, nawdychalismy sie oparów siarki rodem z piekła “z buta” pokonalismy grubo ponad 100km, samochodem ponad 3 tysiące – czy to wystarczy by wydać pozytywna opinię? Nie. Naszym zdaniem Islandia jest przereklamowana i zwyczajnie nudna. To dobre miejsce dla kogoś kto nie widział reszty Skandynawii lub na kilka dni (3-5) wtedy nie zanudzi nas podobnymi pejzażami, nie przygnebi i nie zdołuje. Niestety, krótkie wypady pewnie musiałyby ograniczyc sie do głównych atrakcji typu Krąg, vik, laguna lodowcowa – a wtedy czlowiek chce więcej w nadziei, że cos więcej jest – naszym zdaniem nie ma. Na bank tu nie wrócimy (chyba ze do Keflaviku jako przystanek w drodze do Stanów). Na koniec, żeby nie było, kochamy przyrodę, lubimy pustkowia i samotne wędrówki po bezdrożach ale Islandia nas rozczarowała, przede wszystkim nudą. Turystyczna część nie była dla nas a ta “dzika” jest zbyt przygnębiająca i monotonna. Byćmoże wiekszośc osób potepi ten wpis, mówiąc, ze nie mam racji, pytanie kto zdązyłz zjechać tą wysepke w całości i wyrobic sobie własne zdanie. pozdrawiamy serdecznie 😉